Kolejny dzień minął- pomyślałam. Zbliżała się noc, a księżyc był w
pełni. Snułam się po łąkach w poszukiwani miejsca na nocleg, gdy
trafiłam do dziwnego miejsca. Wszędzie rosły piękne drzewa, o dziwnym,
fioletowym zabarwieniu. W powietrzu czuło się... miłość. Jak tu
ślicznie. Nigdy jeszcze nie byłam w takim miejscu. Mogłabym zostać tu na
zawsze. Drzewa machały do mnie gałęziami, a motylki fruwały dookoła
mnie. Tarzałam się w trawie jak małe szczenię, gdy moją sielankę
przerwała pewna wilczyca.
- Co tu robisz dziecko? - spytała surowym głosem - to tereny naszej
watahy.
- Ja, ja nie wie,wiedziałam. - zaczęłam jąkać się ze strachu, lecz po
chwili wzięłam się w garść- a nie szukacie może nowego członka? Byłabym
bardzo pomocna, a to miejsce jest tak śliczne, że mogłabym zostać tu na
zawsze.- popatrzyłam na wilczycę błagalnym wzrokiem.
- Ależ oczywiście, pokażę ci, gdzie mogłabyś zamieszkać.
- Aaa... nie mogłabym zostać tutaj? Zbudowałabym sobie chatkę na uboczu,
nie potrzebowałabym pomocy, bo czuję jakąś więź z naturą, ona zawsze mi
sprzyja...
- Och, skoro tak ci zależy... dobrze.
- Dziękuję! - zawołałam i rzuciłam się wilczycy na szyję.
PS. Rose jest wielką romantyczką, dlatego czuje więź z a leją
zakochanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz