czwartek, 31 stycznia 2013

Od Ikry: c.d.Amery


- Na co tylko masz ochotę! - zawołałam.
- No i właśnie to jest problem....
- Jak to?
- Nie wiem na co mam ochotę! - zaczęłyśmy się śmiać, aż w końcu zaproponowałam:
-Salon gier? Manikiur?Pedikiur?

(Amera?)



Od Neferet: c.d. Nicka


Spojrzałam na niego ostro.
- Właśnie dlatego nie jest to twój interes. – warknęłam. Zaczynał mnie powoli irytować. Jeszcze nie chciałam o NIM z nikim rozmawiać. Złamało mi to serce i jeszcze nie pozbierałam wszystkich jego kawałków. O składaniu ich do kupy nawet nie ma co marzyć.
- Daj spokój. Widać, że coś jest nie tak, a ja mogę ci pomóc. – powiedział. Spojrzałam na niego.
- Nie. Twój. Durny. Interes. – powiedziałam. Rzucił mi spojrzenie mówiące: „Na serio? Weź nie marudź i daj sobie pomóc. Westchnęłam ciężko odwracając wzrok. Spojrzałam na powoli zachodzące słońce. Zamknęłam oczy.
- Mój były partner zostawił mnie, kiedy prawie utopiłam się pod wodą, gdy porwał mnie zły duch i odszedł z watahy… - powiedziałam i lekko załamał mi się głos. Spod powieki wymknęła mi się jedna łza.

<Nick?>

Od Shinu: c.d. Amery


Spojrzałem na Amerę i uśmiechnąłem się krzywo.
- Cóż, znowu się widzimy. – powiedziałem. Kiwnęła tylko głową. Westchnąłem i zerknąłem na jasno świecące słońce. Schowałem się w cieniu. Jeszcze nie odzyskałem pełni sił, ale do końca tygodnia, powinno już się udać. Do tego czasu muszę unikać słońca. Amera zauważyła, jak się ukrywam w cieniu. Pokręciłem tylko głową. Wywęszyłem stado jeleni niedaleko.
- Idziesz zapolować, czy nie chcesz? – spytałem.

<Amera?> 

Od Blue: c.d. Amery


Ja też westchnąłem i spojrzałem na niebo prześwitujące zza gałęzi drzew. Teraz wszystko powoli się zieleniło i kwitło. Wiosna.
- Opowiedz mi jakąś historię o sobie. – powiedziałem nagle cały czas wpatrując się w niebo. Chciałem, żeby w końcu się odezwała.

<Amera?>





Od Rose



Moje życie stało się bezgranicznie nudne i beznadziejne. Wilk którego kocham nie zwracał na mnie uwagi, miał inną. Inne wilki zaprzyjaźniły się w swoim gronie... Czułam się okropnie. Jakimś dziwnym sposobem stałam się cholerną pustelniczką i wyrzutkiem społecznym. To nie tak miało być. Kiedy przyszłam do tej watahy byłam pełną życia marzycielką, cieszącą się każdą chwilą. Teraz stałam się samotną, zgorzkniałą marudą. To nie tak miało być! Muszę w końcu przestać użalać się nad sobą. Tylko jak... życie mnie przerasta... czasami mam ochotę umrzeć. Po policzku poleciała mi łza. Podeszłam do krawędzi klifu. Krok po kroku. Co ja robię? Nie, nie chcę! Aaaa! Spadam!

Od Nicka c.d Neferet

-Chcesz wiedzieć coś jeszcze ? - zapytała.
-Dlaczego Jesteś taka markotna ? - te pytanie same nasunęło się mi na pysk.
-Nie twój interes. -powiedziała.
-Dobra jak nie chcesz to nie. -odpowiedziałem licząc na to że powie o tym. -Mógłbym ci pomóc.
-Ciekawe jak?
Trzeba coś wymyślić.
-Rozmową. - tylko to przyszło mi do głowy.
-Nie zrozumiesz tego... - przystała.
-Jeżeli chodzi o twojego chłopaka lub męża to wszystko zrozumiem - Dobra. Powoli nakręca się do rozmowy - w końcu jestem  facetem. Tak?


(Neferet?)

Od Amery c.d Shinu


Szłam obok niego spogldajac co jakis czas.Nie lubiłam mieć przysłóg. ale... uratował mnie dwa razy przed kimś przed kim nie umiem sie bronic. Jednak słowo przysługa źle mi sie kojarzyło i dlatego nie lubiłam mieć przysług u nikogo. Westchnełam. nie mogłam sie wywinać a nawed nie chciałam. Pomógł mi i byłam mu to wdzieczna. Zrobił cos dla mnie...co nadal mnei dziwiło. Gdy bylismy obok jaskiń skreciłam do swojej. Bezsłowa pozegnania...bez niczego. Nie chicłam mu psuć i tak juz zepsutego humoru. Zszłam powli patrzac w ziemie. Moja jasnia była na końcu. Na samym. Uśmiechnełams ie gdy do niej dotarłam. Na dworze zapała juz ciemnosc. Nie rozpalałam ogniska. Weszłam kładac sie tylko na posłaniu. Zasnełam lekkim snem.


*******Nastepny dzień*******
Przetarałam oczy łapa. Chciałm mieć juz ta przysługe za soba ..gdzieś daleko. Zjadłam resztki zapasów. W niezbyt dobrym humorze wyszłam na zewnatrz. Nobaczyłam Shinu. On tez mnie zauważył. Westchnełam.

(Shinu?)

Od Amery c.d Blue


Odwróciłam sie gwałtownie. Spojrzłam dziwiona i westchnełam.
-Wiesz mam dzisiaj gorszy dzień ale nie martw sie nic mi nie jest-usmiechnełam sie. Od długiego czasu tego nie robiłam. Blue spojrzał na mnie dziwiona le odpuścił.

(Blue?)

Od Amery; c.d Ikry


Z każdym jej słowem stawałam sie coraz bardziej szczeświwa. Jedyne słowo jakie chce zampoamietać to wszystko. Kochałam to. Jeśli tu mozna robić wszystko to jestem w niebie....a mozę nawed to prawda. Zaśmiałam sie.
-To cor oimy?-zapytałam nadal myslac tylko o tym miejscu.

(Ikra?)

Powitajmy nową wilczyce!




Imię :Camille
Płeć :samica
Wiek : 3 lata (długowieczna)
Rodzina : wie że gdzieś ma zaginioną siostrę
Dzieci: chce mieć ale jeszcze nie teraz
Status w Watasze : szpieg, wojowniczka, czarodziejka
Charakter : Jest bardzo (ona tak mówi) piękną wilczycą Jest bardzo odważną wilczycą, która nie boi się złamać pazurka. Kiedy dzieje się coś niebezpiecznego, zachowuje zimną krew. Kocha latać (bez skrzydeł), a zarazem pływać! Lubi się śmiać, ale w niebezpiecznej sytuacji jest poważna. Ogółem jest miła, ale nie próbuj jej wkurzać!
Bóstwo : Pół Afrodyta, pół Hermes
Moce : Posiada moc romantyzmu i urokliwości (może w 5 minut tak cię zauroczyć, że będziesz robił wszystko co ci powie! Więc miej się na baczności...) Uczy się również walczyć i szpiegować
Co Ją/Go interesuje : samce, magia ognia i wody (jest jak ying i yang raz dobra a raz zła)
Czego nienawidzi :Kłamstw, okrocieństwa , zdrady , użalania się nad sobą
Staruje : Madi :3

środa, 30 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery


Poszedłem pod najbliższe drzewo i usiadłem ciężko. Amera usiadła obok mnie, zamyślona i zajęta swoimi sprawami. Zerknąłem na nią. Kiedyś była taka wesoła i uśmiechnięta. A teraz… była zamyślona, zamknięta w sobie i poważna. Chciałem odzyskać dawną Amerę.
- Co się z tobą stało? – szepnąłem do niej.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


Kiwnąłem tylko głową. W oddali zamajaczył już teren, obok którego znajdowały się jaskinie. Zaraz ten dzień się skończy. Słaniałem się na łapach nie mogąc znieść zmęczenia i bólu. Już dość. Amera cały czas szła koło mnie i raz po raz zerkała na mnie dziwnym spojrzeniem. Nie wiedziałem, co kombinuje, ale teraz mnie to nie obchodziło. Chcę tylko być już sam w swojej jaskini. Co do przysługi Amery, to wiedziałem, że ma ona wielką moc. Nie można jej złamać ani oszukać. Ja sam nienawidzę mieć u kogoś takiej przysługi, ale mieć ją u kogoś może być bardzo przydatne… Westchnąłem ciężko.

<Amera?>

Od Ikry: c.d. Amery


- Ile jeszcze macie tu atrakcji? - zapytała moja przyajaciółka, kiedy weszłyśmy do wielkiej hali z ciepłą wodą.
- Nie wiem....chyba wszystkie, jakie tylko istnieją. Sama wypróbowałam bardzo dużo, ale nie wszystkie. Nawet ćwiartki.
- Łał... a... czy są tu jakieś zasady?
- Nie. Tu można robić wszystko, byle tylko, żeby nie zagrażało innym.

(Amera?Świat bez granic czeka ;))

Od Neferet: c.d. Nicka


Odkąd odszedł Izi stałam się cicha, zamknięta w sobie i agresywna. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Szłam więc polować. Na jednym z nich spotkałam tego wilka. Zaprowadziłam go na główną polanę i do pary alfa. Przyjęli go bez problemów. Potem oprowadziłam go po watasze powłócząc łapami. To już nie to samo. Już nie jestem taką samą wilczycą jak kiedyś. O jakimś miejscu mówiłam tylko zdanie lub dwa, a potem szliśmy dalej.
- A właściwie jak się nazywasz?  - zapytał mnie koło wodospadu.
- Neferet. A ty?
- Nick. – odparł i tak wyglądała nasza rozmowa. Oprowadziłam go po reszcie terenów.
- Chcesz wiedzieć coś jeszcze? – zapytałam.

<Nick, dokończysz?>

Od Nicka

Biegłem... Musiałem biec... Musiałam uciec... Uciec by żyć...
Biegłem omijając drzewa, krzaki, kamienie i skały. Przeskakiwałem przez jamy, rzeki, wąwozy tylko po to  by uciec. Goniły mnie dwa golemy Ognia. Ich oczy -chociaż że były z obsydianu - pragnęły mnie zabić. Nie każdy kto spotkał się z golemami -i to jeszcze Golemami Ognia- przeżył. Ja próbowałem znaleźć się w tej małej grupie którym to się udało. Skręciłem za drzewem. Mało brakowało w wpadł bym do wąwozu. Spróbowałem go przeskoczyć  Prawie się udało. Wpadłem do ciemnej jaskini. Była tam swego rodzaju latarnia.  Rośliny porastały wilgotne ściany. Przy podłodze - kryształy. Wpadłem do jaskini, nie wiedziałem gdzie biegnę. Zatrzymałem się przy ścianie. Słyszałem głosy Golemów. Zrezygnowali z gonitwy za mną. Kilka minut później postanowiłem wyjść z jaskini poszukać jakiegoś świeżego mięska. Mały jelonek czy duży jeleń ? Małego można szybciej złapać ale mniej mięsa. Duży więcej mięska le moge ucierpieć. Zmieniłem się w cień dużego jelenia. chodziłem za nim czekając aż się oddali od stada. W tej chwili mój jeleni został powalony przez nieznaną mi wilczyce. Zmieniłem się w wilka.
-Ej! To był mój Jeleń ! -krzykęłem
-Jakoś cię nie widziałam! Pozatym nie możesz tu polować!
Ciekawe dlaczego nie mogę. Może to polana jest podpisana da tej aroganckiej wilczycy?!
-Bo to jest teren Watahy. Watahy Szkarłatnej łapy ! -potwierdziła moje przekonania.
-To zginą by wam tylko jeden Jeleń. Ale mi różnica. Jak można zając i dwadzieścia takich polan! -samica odeszła od Jelenia.
-A ty. Nie należysz do żadnej watahy - chodziła naokoło mnie - byś wiedział że to jest jedna z głównych polan watahy.
-Nie, nie należe do watahy. -odpowiedziałem teleportując się za drzewo - troch mnie wkurzasz.
-A chcesz dołączyć ? - zapytała nie patrząc na mnie.
Hmmm... Darmowe jedzenie. Obrona, i ,,przyjaciele"
-Mogę. - odpowiedziałem.
-Choć zaprowadze cię na główną polane.


(może ktoś dokończyć??)

Powitajmy Nicka



Imię : Nicholas (nie lubi pełnej formy imienia. Woli by wilki nazywali go Nick)
Płeć : Samiec
Wiek : 5 lat (długowieczny)
Rodzina : Nie znał i nienawidził...
Dzieci: nie ma
Status w Watasze : Szpieg
Charakter : Tajemniczy, zamknięty w sobie, potrafi kochać,
Bóstwo : Hades
Moce : Rozmawia z duchami, porozumiewa się przez inne wilki, Włada nad cieniem, Lata, niewidzialność, teleportacja, zna się na obyczajach Ludzi, Zmienia się w cien.
Co Ją/Go interesuje : Magia Cienia, samotność,...
Czego nienawidzi : Przebywać w tłumie
Staruje : BulwanekAsia

Od Amery; c.d Shinu



-Przysługe-brzmiało mi w uszach. Tylko na tym słowie sie zatrzymałam. Musiałam mu oddać jakoś przysługe. Chciałm zeby to weszystko sie zakończyło... i tak było. Słońce zaczeło zachodzic. Powoli ale to był zank ze zbiliża sie noc. "Wreście" pomyslałam.
-Jak bedziesz chciał przysługi to wiesz gdzie mnie znaleśc-powiedziałam nie odwracajac sie do niego.

(Shinu?)

Od Amery; c.d Blue


-jak chcesz-odparłam lekko. Nie obchodził mnie świat ani nikt z otoczenia. Miałam własny unikatowy problem. Wstałam i nie spuszczajac wzroku z mojego cienia szłam za Blue.

(Blue? Sorry, spiesze sie)

Od Amery; c.d Ikry


-Jasne-powiedziałam radośnie i zawirowałam w powietrzu. Byłam prze szcześliwa. Moja przyjaciółka zaczeła nas kierowac. swiat w którym bylismy wydawał mi sie nie co dziwny. Nie rozuumiałam jego zasad. Wolałam świat ognia ale tam nie przyjma Ikry. Wogóle nie włada ogniem. Tam musisz byc profesionalana a tutaj nie. Wreście dotarłyśmy do jacuzzi.

(Ikra?)

wtorek, 29 stycznia 2013

Od Ikry: c.d. Amery


Spojrzałam na Amerę podejrzliwie. Nie była profesjonalna? Nie wiem jak się później wytłumaczę, ale cóż...biorę wszystko na siebie!
- Spokojnie. Nie będziesz musiała używać magii powietrza. Goście są tu traktowani gościnnie. Jak myślisz kim była nasza królowa?
- Nie wiem.
- Była nielatającym białym wilkiem.
- A, ty?Jak wyglądałaś?
- O tak:
 


Amera spojrzała na zdjęcie z niedowierzaniem.
-Gdybym cię teraz zobaczyła, a wiedziałabym jak wyglądałaś to nie uwierzyłabym, że to ty!- powiedziała i zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy królowa nas zostawiła zapytałam Amerę:
-Masz ochotę na rozluźnienie się w jakuzzi?


Amera?

Od Blue: c.d. Amery


Spojrzałem na nią. Nie uwierzyłem jej. Moje podejrzenia nabierały coraz wyraźniejsze kształty. Coś było nie tak. Westchnąłem z rezygnacją i stanąłem. Amera spojrzała na mnie zdziwiona. Dotknąłem nasady nosa i zamknąłem oczy. Byłem już tym wszystkim zmęczony. Chciałem chociaż jeden dzień przeżyć w spokoju.
- Możemy gdzieś usiąść? – spytałem.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


„Odejdź i nie wracaj!!” wrzasnąłem w myślach i zamknąłem umysł. Spojrzałem na Amerę.
- Ja nie mam życia. Ja koegzystuję w przestrzeni niszcząc i tworząc. Nie mogę żyć jak każdy, bo śmierć mnie naznaczyła swoim piętnem. Pomogłem ci, by się nie załamać i nie odejść stąd na zawsze. Tylko to trzyma mnie przy życiu; nadzieja. Nadzieja na pomoc, nawet od samej śmierci. A ty jesteś mi winna tylko przysługę. Nic więcej. – powiedziałem wracając do watahy. Amera poszła za mną. Byłem strasznie osłabiony. Nie przeżyłbym kolejnej walki. Nie teraz. Westchnąłem i zacząłem iść w cieniu. On mnie wzmacnia i pozwala odzyskać siły. Najlepiej działa to w nocy, ale teraz było dopiera popołudnie. Amera chyba zastanawiała się nad odpowiedzią, bo przez chwilę nic nie mówiła. Szedłem równo z nią, więc widziałem kątem oka jej zmarszczone czoło i zamyśloną minę. Chciałem, by ten dzień wreszcie się skończył.

<Amera?>

Od Amery c.d Shinu


Podniosłam sie i spojrzłam na basiora. Byłam mu wdzieczna ale nie chciałam zeby to robił dla mnie.
-Tak-odpowiedziałm na jego pytanie. Przewróciłam wzrokiem i usiadłam na najbliższym kamieniu.
-Czemu?-zapytałam patrzac na niego katem oka. Całym wzrokiem przemiażałam miejsce gdzie byliśmy. Czarne...puste....niekończonce sie. Westchnełam lekko.
-Co czemu?-powtórzył Shinu i jakbny z kimś rozmawiał w głowie. Zdziwiłam sie. Wiedziałam ze tak mozna ale po co on z kimś rozmawia a ja nawed wiedziałam z kim.
-Po co to zrobiłeś? po co ratowałeś? I tak patk jest i nie moge go zerwac. Przecież ty masz własne życie..-rzez chwile sie zastanowaiłam-Czemu nie chcesz żyć tak jak każdy? Ja sobie jakoś poradze. Nie żebym nie była ci wdzieczna bo jestem i to przeogromnie ale czemu?

(Shinu?)

Od Amery c.d Blue


-Ah nieważne-powiedziałam lekko sie usmiechajac. Wiem za co normalny wilk by to wział...za co jedynie piszczenie myszy ale to było coś innego...to nie była mysz. Znałam wszystkie odgłosy lasu. Nigdy żadne zwierze nie oddało by takiego. Wiedziałam że to z innnego świata i nawed wiem kto był nadawca ale przenajmniej juz przestał.
-Moze to nawed lepiej ze nie powiem Blue-pomyślałam w głebi duszy. Nie chciałam go w to wciagać. Nie chciałm nikogo. Ale on sam jakby sie w to wciaga. Nie jest taki głupi . Wrescie sie domyslisz.
moje przemyslenia nie miały końca.

(Blue?)

Od Amery c.d Ikry


Nie wiedział jak sie zachować. Wogóle nie znałam takiego świata. Jedynym światem do którego kochałam chodzic to świat ognia ale tutaj raczej nie moge uzyc ognia. Problem był jednak taki że moja magia powietrza kuleje i nie wiem czy bede musiała jej tu używać. Westchnełam.
-Co jest?-zapytała przejaciołka cicho.
-Nic-odparłam jeszcze ciszej. Mama jej powiedzieć ze córka dwóch najlepszych magów powietrza kuleje z tą magia. Wyszło by to dziwnie ale nie mogłam używac ognia dzieki której moja magia powietrz była prawie w perfekcji. Wilczyca odprowadzła mnie po królestwie na co ja mało zwracłam uwagie. Skupiona byłam na własnym problemie.
-Jak sie nauczyc dobrze używac magii powietrze?-zapytałam. Ikra spojrzała na mnie dziwnie. Uśmiechenłam sie lekko.
-Tu przychodza tylko profesionaliści-odpowiedziała wilczyca poważnym tonem. Skuliłam sie lekko i schowałam wzrok.
-Wiec ty nie jesteś profesionalna?-zapytała znów. Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam sie rozwijać. Uśmiechnełam sie lekko. Widac że zauważyła moje zachowanie. Nie wiedziałm co zrobi. nie znałam sie na powietrzu tak dobrze jak Ikra albo ktokolwiek inny.

(Ikra?)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery


- Dzięki. – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko. Może wreszcie mi się uda… Chodziłem za Amerą od czasu do czasu wciągnąłem ją w jakąś rozmowę. Potem jednak zapadała cisza. Ale to nam nie przeszkadzało. Szliśmy powoli podziwiając widoki. Wiedziałem, że Amera musi pomyśleć.
- Co to był wtedy za odgłos? – spytałem zerkając na waderę.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


Patrzyłem na nią jak się zwija z bólu. Nagle usłyszałem jego głos. Wrócił.
- Shi. Mówiłem, żebyś zostawił ją w spokoju. – warknąłem. Podszedłem bliżej Amery, ale zaczęła miotać płomieniami. Zakląłem i zmieniłem się w ciemność, unikając ognia. Gdy byłem już dość blisko, zmieniłem się z powrotem w siebie i położyłem łapę na czole wadery.
- Watashi.* – powiedziałem i przejąłem na siebie jej ból. Zamknąłem na chwilę oczy, ale potem zacisnąłem zęby i wstałem. „Co ty robisz?!” krzyknęła śmierć.
- To, czego mnie nauczyłeś. – powiedziałem z trudem. Amera teraz leżała ciężko dysząc i patrząc na mnie. Wstrzymałem oddech i po chwili wypuściłem głośno powietrze. Ból zelżał. Nadal mnie od niego mroczyło, ale do bólu jestem przyzwyczajony. Wychowałem się na nim. Zrobiłem tak jeszcze ze dwa razy, póki ból całkiem nie zniknął. Ledwo trzymałem się na nogach. Rozłożyłem lekko skrzydła dla równowagi. Podszedłem powoli do Amery.
- Żyjesz? – jęknąłem.

<Amera?>

*Watashi - Jap. ja

Od Ikry: c.d. Amery

- Leć równo ze mną! - krzyknęłam i poleciałam. Leciałyśmy jeszcze przez długi czas, aż w końcu dotarłyśmy na miejsce. Amera nic nie widziała, ale to tylko dlatego, że ne była ,,oczyszczona". Ja, jako duch oczyszczania sprawiłam, że widziała wszystko. Ruszyłyśmy przed siebie. W końcu trafiłyśmy na taką wilczycę:



Oddałam jej pokłon, a Amera poszła w moje ślady.
- Witaj Ikro. Widzę, że przyprowadziłaś gościa. Przedstawisz mi go?
- Tak pani. To jest Amera. moja wierna przyjaciółka.
- Czy została oczyszczona?
- Jak najbardziej pani. - kiedy skończyłyśmy wadera zaczęła nas (a właściwie Amerę) oprowadzać po królestwie.

(Amera?)

Od Amery; c.d Blue


Rozejrzłam sie wokół. Mój jak zawsze poważny wyraz twarzy ani na chwile sie nie zmienił. Uśmiechnełam sie lekko i wyprostowałam spogladajac na odbicie w toni wody. Nagle odbicie sie rozgłyneło bo woda przepłyneła gałąź. westchnełam.
-Jasne-odpowiedziałam na pytanie po chwili ciszy. Zawsze lubiłam wode ale było to dla mnie przygnebienie.

(Blue?)

Od Amery; c.d Shinu


Spojrzałam sie na niego wzrokiem z nadzieja. Byłam szcześliwa. Choc na zewnatrz był oschły i niemiły to w środku był wspaniały. Zamyśliłam sie. Byłam wdzieczna że los wybrał mnie i dał mi nowe życie. Nikt nawed sie nie odezwał.
-Dzieki,ze myślisz o mnie inaczej-wyszeptałam. Shinu stał jak wryty nie patrzac na mnie.Stałam i nie odwracajac sie odchodziłam. Nie chciałm go drażnic. Przecierz i tak mi już pomógł. Stapałam łapami powoli. Nagle moje ciało przeszył wysoki dźwiek. Może nikt inny go niesłyszła albo na niego nie zwracał uwagii ale ja miałam wyczulony słuch wiec... padłam lekko i poczułam wileki ból w głowie.
-Znam twoje słabości panienko wiec nieważne czy mój syn cie obroni czy nie ja i tak cie popadne-usłyszłam głos w głowie po którym nastapi śmiesz. Zobaczyłam Shinu. Coś mówił sie mnie trzymał ten dźwiek. Wysoki i drażnioncy. Myslałam ze nie wytrzymam. Próbowałm ustać ale na daremnie.
-Nie !1-krzyczłam nawed nie wiem jak głośno. Nic nie słyszłam. Po czułam sie słabo ale walczyłam. Nie poddałam sie. nie chaiąłm zemdleć. Wstałam chwiejac ssie na nogach.
-Przestań !1-wrzsnełam krótko. Spojrzałam na Shinu. Dziwił sie moim zachowaniem ale miałam nadzieje ze zrozumie.
-Zaprzestać tak świetnej zabawy. Nigdy !!-mówił spokojny głos w głowie. Pochylilam sie lekko. Uderzyłam ogniem jak gdyby próbujac w coś trafić.

(Shinu?)

sobota, 26 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery


Spojrzałem na nią zaniepokojony. Ja słyszałem tylko odgłosy lasu i jakiś cichutki pisk. Ale ten dźwięk raczej przypominał cichutki piszczenie myszy… Poszedłem za nią. Przyglądała się swojemu odbiciu i wyglądała na zamyśloną… Cóż. Teraz, albo nigdy…
- Amera? – spytałem cicho. Zerknęła na nie.
- Tak?
- Poszła byś ze mną wieczorem na kolację? – zapytałem/

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


- Nie jesteś beznadziejna. Ani żałosna. – przerwałem jej cicho. – Po prostu jesteś inna. To czyni cię wyjątkową, a nie beznadziejną. – powiedziałem. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Chodzenie na ślepo było dla mnie normalne; miałem wyczuloną intuicję.. – Przepraszam. – skrzywiłem się. – Nie chciałem wtedy tak tego ująć. Po prostu byłem zdenerwowany i… poruszyłaś drażliwy dla mnie temat. Nie myślę, że jesteś beznadziejna. A współczuć mi nie ma po co, bo to i tak niczego nie zmieni. – powiedziałem cały czas na nią nie patrząc. Głowa mi pękała przez śmierć i natłok mocy tak, że ledwo widziałem. Trudno było mi się skupić, ale nie dawałem nic po sobie poznać.  Wadera spojrzała na mnie zaskoczona.
- I tak jestem beznadziejna. – powiedziała.
- Nie. Nikt nie jest beznadziejny. Chyba, że mój ojciec. – powiedziałem krzywiąc się. Znowu uderzyła we mnie fala bólu i gniewu śmierci.

<Amera?>

Od Amery c.d Shinu


Zdziwiło mnie jego zachowanie ale do tego sie juz przyzwyczaiłam. Przecierz niewazne jak ale i tak mi pomógł. Byłam mu wdzieczna jak nigdy nikomu w swoim życiu. Szlam za nim spogldajacraz przed siebie i raz na niego.
-Dzieki-westchnełam. Milczał- Wiem ze ciebie to nie obchodzi ale jestem ci wdzieczna. I wiesz to co mi powiedziedziałes wtedy w powietrzu było dla mnie normalne. Wiem jestem nic nie warta, beznadzijna watera.... wiedziłam to od dawna. Szczescie ze mogłam odmienic swój los. Mogłam sie przeciwstawic. I moze cie nie rozumiem..moze cie nigdy nie zrozumiem i moze jestem żałosna.Nie!!-wrecz krzyknełam- Ja jestem żałosna. Zawsze taka byłam. Wiec nie rozumiemn cie i jigdy cie nie zmienie ale ci współczuje. Wiem to nic nie da niczego nie zmieni...
Shinu przerwał mi.

(Shinu?)

Od Amery ;c.d Ikry


Spojrzłam na nią podejrzliwie. Chciałma ale czy zgoddza sie mnie wpuscić. Nie byłam duchem choc miałam pakt jakby z duchem
-Czy to ma być zaproszenie?-zapytałam i po chwili znalazłam sie w powietrzu. Kochałam ten żywioł. Wolny... zastanowiłam sie. Juz wiem czuemu moje stadium magii powietrza jest takie niskie. Nigdy nie byłam wolna. Z ziemia łączy mnie pakt ,którym jestem zwiazana. Nie mogłam go zerwac i nie mogłam być takdo końca wolna. I właśnie tu tkwił problem. Nie zauważyłam jak IOkra mnie woła.
-Lecisz?-zapytałam mnie z tyłu.
-tak. prowadź-odparłam i nie patrzac w dół.

<Ikra?>

Od Amery;c.d Blue


-Usłyszłam dziwne dźwieki i przyszłam-odpowiedziałam nadal nasłuchajac. Dziwne dźwieki nie opuszczały mnie. Jakby pisk ,który nie może sie skończyć. Schyliłam sie kiedy dźwiek zrobił sie głośniejszy. Nie mogłam tego wytrzymać. Widziałam jak Blue podchodzi do mnie i zaczyna cos mówić. Nic nie słyszłam gdyz pisk wszystko zagłuszał. Westchnełam kiedy wreście sie skończył Słucha zaczał juz odbierać słowa które wypowiadła do mnie Blue.
-Amera. Nic ci nie jest?-zapytał z troska. Nie miałam żadnego wyrazu. Westchnełam. Ulżyło mi naprawde. Rozejrzłam sie wokół.
-Słyszałeś to?-zapytałam zastanawiajac sie co to mogło byc. nigdy nie słyszlam zeby jakieś zwierze wydawało taki odgłos. A moze to nie zwierze. Sama juz nie wiedziałam.
-Nie. Ci jest?-dopytywał sie spogldajac na mnie podejrzliwie.
-nic-odparłam i zaczełam isc brzegiem wody. Widziłam swoje oblicze. Kiedys byłam cała biała bez pasków. Jednka bogini i śmierć zmienili mój wyglad walczac o władze. Jednak ja nie chciałam takiej walki.

(Blue?)

piątek, 25 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery


Spojrzałem na odchodzącą do swojej jaskini Amerę i westchnąłem ciężko. Zaczynałem się o nią martwić. Wróciłem do siebie i położyłem się na posłaniu. Nie mogłem jednak zasnąć. Za dużo rzeczy się dzisiaj wydarzyło, za dużo myśli chodziło mi po głowie. Z ciężkim sercem wyszedłem w ciemną nic i poszedłem nad wodę. Ona mnie zawsze uspokajała i pozwalała oczyścić głowę z natłoku zbędnych myśli.
„Co ja mam z nią zrobić…? Nie wiem, chyba się w niej zakochałem, ale… nie wiem, co ona czuje, jest taka skryta… A na dodatek coś jej zagraża. Martwię się o nią…” takie myśli krążyły mi po głowie. Nie wytrzymałem i wskoczyłem do wody. Stworzyłem sobie z magii bańkę wodną, w której mogłem oddychać. Położyłem się na glonach na dnie i zamknąłem oczy. Odpłynąłem w płytki sen…

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* Następnego dnia ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Obudził mnie plusk wody. Był świt. Spojrzałem w górę, na jaśniejącą taflę wody i ujrzałem wilka, pływającego po powierzchni. Po chwili zaczął nurkować. To była Amera. Zobaczyła mnie, a jej oczy się rozszerzyły. Wynurzyliśmy się.
- Co ty tu robisz? – spytała.
- Spałem. – odparłem ziewając. – A ty co tu robisz?

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


- Czemu wróciłeś? – spytała Amera próbując robić wrażenie wrednej.
- Bo nikt nie zasługuje na taką śmierć. – powiedziałem szczerze. – Możesz uważać, że jestem oschłym potworem, ale to nie oznacza, że nie mam serca. Nie wybrałem swojego losu. – powiedziałem i powoli ruszyłem w stronę watahy. Cały czas czułem w głowie pulsujący ból…
- Ale myślałam, że… - zaczęła, ale urwała. Nawet na nią nie zerknąłem.
- Twój pakt ułatwi tylko śmierci robotę. Gdym cię też tam zostawił, użyłaby cię do wielu morderstw. A poza tym nie wiedziałem na początku, że chodzi jej o ciebie. – zmarszczyłem czoło. Ostatnio zrobiłem się strasznie rozgadany. To źle. Bardzo źle.
„Zapłacisz mi za to…” odezwał się nagle głos w mojej głowie. Głos śmierci. Moją głowę przeszył straszny ból i zachwiałem się.
- Wszystko w porządku? – spytała Amera. Otrząsnąłem się i zacisnąłem zęby. Szedłem dalej.
- Tak.

<Amera?>

Od Ikry: c.d. Amery


- Jak chcesz to idź. Ja muszę jeszcze coś załatwić. - powiedziałam, a Amera spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co msz na myśli?
- Chcesz się wybrać do Królestwa Duchów Powietrza? Tylko duchy mogą je zobaczyć.

(Amera?)

Od Amery; c.d Shinu


Wsłuchiwałam sie uważnie w ich słowa. Nigdy do głowy by mi nie przyszło ze to jego ojciec. Nagal czułam przeszywajacy ból w łapie. Nagle ustał. Pidziąłm jak ojciec Shinu znieruchomiał. Nic nie mógł powiedzieć nawed sie poruszyc. Shinu podszedł do mnie. Spojrzałam na pakt. Zrobił sie normalny. Shinu podał mi łape.
-Cała jesteś?-zapytał. Nagal oschły. Właśnie takiego poznałam wtedy na polanie. Pomógł mi wstać.
-Dzikei-odparłam nie usmiechejac sie nawed najmniejsza częścia siebie. Nigdy nie przybuszłam ze wróci. Nie lubił mnie a wrecz nienawidził wiec...to wszystko nie trzymało sie kupy.
-Po co wróciłeś?-zapytałam ze zdziwieniem który od razu zmeiniełam na wrednośc. Choć czesto potrafiłam byc wredna teraz nie umiałam. " Ma pewno nznowu bedzie coś mówił oschłego alebo powie że jestem beznadziejna" pomyślałam i westchnełam.

(Shinu?)

Od Amery; c.d Blue


-Nie-westchnełam i zaczełam iść w strone własnej jaskini. Zmeczył mnie ten dzień lub dwa. Nie wiedziałam ile mineło czasu straciłam rachube juz dawno. Zaśmiałam sie po czym zamilkłam. Blue spojrzał na mnie zdziwiony. Gdy bylismy juz niedaleko przystałam.
-Dobrano-wyrzuciłam z siebie i weszłam do jaskini. Połozyłam sie na posłaniu nie pogoc przez chwile zasnac ale po chwili juz spałam.

(Blue?)

Od Amery c.d Ikry



Śmiałysmy sie w najlepsze żartujac przy tym bez przerwy. Była wspania jednak dzień sie powoli kończył. Niebo satwało sie poczarańczowe od zachodzacego słońca. Wspaniałe. usmiechnełam sie do przyjaciółki i patrzałam na zachód.
-Myslisz ze juz powinnyśmy wracać?-Zapytałam od niechcenia.

(Ikra?)

Od Ikry c.d. Amery


- Co teraz robimy? - zapytała Amera.
- Ja to bym zaniosła te niedźwiedzie do watahy.
- Oki. - odpowiedziała moja przyjaciółka i zaniosłyśmy je na miejsce. Kiedy już się nabiegałyśmy w tą i z powrotem usiadłyśmy i ciężko zdyszane zaczęłyśmy rozmawiać. W końcu to się nam znudziło i Amera zapytała:
- Co teraz?
- Ja to bym sobie znalazła nowy powód do bójki. - odpowiedziałam i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

(Amera?)

Od Blue: c.d. Amery


Spojrzałem na nią podejrzliwie. Średnio jej wierzyłem, ale nie chciałem jej do niczego zmuszać.
- Dobra. Wracajmy do watahy. Zaczyna się już ściemniać. – powiedziałem i zacząłem iść w odwrotnym kierunku. Amera zaczęła iść za mną. Nic nie mówiliśmy, ale cisza nam nie przeszkadzała.
- Chcesz wrócić do Eliot, czy iść do swojej jaskini? – spytałem, gdy już było widać zza drzew światło z okien uzdrowicielki.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


Na szczęście, zdążyłem uciec śmierci z Zaświatów. Właściwie i tak przed nią nie ucieknę… Nagle poczułem jej zew. Zew śmierci. Chce kogoś zabrać… albo użyć do zabijania innych…
Poleciałem w tamtą stronę. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem śmierć stojącą nad Amerą. Przybrała kształt wilka. Wiedziałem co chce zrobić. Czasem śmierć jest taka przewidywalna…
- Zostaw ją! – powiedziałem podchodząc bliżej. Basior spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu.
- Ooo… Shinu… Mój syn marnotrawny… - zaczął.
- Nawet mi nie przypominaj. – powiedziałem i skrzywiłem się. – Zostaw ją w spokoju.
- Nie mam zamiaru, mój wilku śmierci. Póki nasz mały pakt obowiązuje, ona należy do mnie. – powiedziała śmierć, a ja zaśmiałem się złowieszczo.
- Raczej nie. Ona należy do świata żywych. Twój pakt niczego nie zmienia. Wypuść ją.
- Cóż, nie masz racji. Ona należy do mnie, czy tego chcesz czy nie. A teraz, pozwolisz… ? – odwrócił się z powrotem w stronę Amery i wyciągnął łapę.
- Teishi!* – powiedziałem, a basior znieruchomiał.
- Co ty mi…? – zaczął, ale po chwili jego język też znieruchomiał i nie mógł mówić.
- Cóż. Źle zrobiłeś, przemieniając się w żywe zwierzę. Teraz ja mam nad tobą kontrolę. A ja mówię ci: Atchi e ike!**- śmierć zniknęła. Podszedłem do Amery i podałem jej łapę.
- Cała jesteś?

<Amera?>

*Teishi – jap. Stop.
** Atchi e ike – jap. Odejdź.

Od Amery; c.d Blue



Choc wystaszyłam sie ie okazywałam tego. Czesto ukrywałam to co było dla mnie trudne. Westchnełam i podniosłam sie z ziemi. Otrzepałam futro.
-Nie martw sie to nie było wazne-powiedziałam i zaczełam sie uśmiechać jak zawsze.

(Blue?)

Od Amery;c.d Ikry



-Ale mamy futra i miesa na dwie albo trzy zimy-zażartowałam i wybuchłyśmy śmiechem. Było tu tyle miesa ze nawed nie potrafiłam zliczyć ile ich jest... cieszyłam sie z wygranej walki. Przepieknej długiej walki ,której po prostu nie moglismy przegrać.
-A jak dobrze pójdzie to nawed na cztery zimiy-odpowiedziała moja przyjaciólka która była moja pierwsza i prawdziwa przyjaciółka.


(Ikra?)

Od Amery; c.d Shinu


Stałam w powietrzu wpróbujac wszystko sobie poukładać. Wiedziałam że ta historia gonie zwrószy jednak musiałam jakos go zatrzymac a to był jedyny sposób. Nie rozumiałam go bo sama nawed nie rozumiałam siebie. Wiedziałam ze jestem beznadziejna że to szczeście jest ,że śmierć wybrała mnie i zawarła pakt. Shinu juz nie było jednak zastanawiało mnie jedno skoro mógł sie wyrwać to czemu nie zrobił tego wczesniej. Na pewno chciał mi dowalic. Chciał żeby było mi źle i smutno i właśnie do tego dotarł. Poleciałam w tajemne miejsce gdzie zaprowadził mnei Blue. Nie było nikogo. Wsłuszłam sie w odgłosy ,które mnie otacząły. Rytmoczne i spokojne a jednak inne. Usłyszłam ducha. Odwróciłam sie do tyłu. Niczego nie zauważyłam. Wyszłam z lasu kierujac sie w straszny las który był niedaleko. Nie zwracłam uwagii na dźwieki ,które ukoiły by mnie do snu. W mojej głowie miałam tylko słowa Shinu. Oddychałam cieżko i zauwazyłam las. Wygldał tak:

Weszłam bez namysłu. Znów ten dźwiek. Jakby coś sie czaiło. Odwróciłam sie jednak jak poprzednio nikogo a tutaj nawed niczego nie było. Przedemna jak z ziemi wyrósła śmierć.
-Witam-przywitał sie miło i złapał mnie za łape-Tak to właśnie z toba mam pakt.
Wyrwałam łape z jego szponów i zaczęłam isc w strone wyjścia z lasu. Jednak gdzie on był...zgubiłam sie w środku lasu.
-Nie uciekaj panienko-złapł mnie wilk.
-Puszczaj mnie. Nie!! -wrzeszczłam z całej siły. Poczułam jak moja łapa zaczyna mnie kłuć i boleć.
-Nie wyrywaj sie bo zaboli-usmiechnał sie niemiło. odwóciłam sie nie patrzac na niego. Natychmiat mnie puścił jednak nie przestawał na mnie patrzec.
-Czego chcesz?-zapytałam z wyrzutem nie zwracajac uwagi na okoliczności.
-moze milej do swojego pana-- nie mogłam uwierzyc co powiedział. Rzuciałam ssie jednka od razu poczułam jak łapa boli niemiłosiernie
-Spokojnie panienko. Pakt mówił że jesli odbiore ci moce krwii i ciemności i zastapie innymi to ja bede mógł wykorzystywac twoje zdolności i mocno rozwiniety instynkt zabijania do czego chce i kiedy chce-zaśmiał sie. Ustałam patrzac na jego złowieszcza twarz.--Chyba nie chcesz złamać paktu?
-Nie-odparłam przypominajac sobie słowa kobiety jednka gdy pomyślałam o Shinu nie wiedziłąm czy dobrze zrobie. Moze te moce nie były takie złe tylko źle wykorzystywane. Jednak byłam soba i nikt tego nie zmieni. Wilk usmiechnał sie i zaczła na mnie szarżowac. Uderzyłam ogniem jednak on złama moja łape i wykorzystał mój słaby punkt czy pakt. Czułam sie jak w najgorszym koszmarze. Nagle zobaczyłam Shinu.
-Shinu...-wyszpetałam pełna radosci a jednak wredności. Nie chciałam słuchać jego wrednych obelg na mój temat. Wiedziałam ze jestem beznadziejna.

(Shinu?)

czwartek, 24 stycznia 2013

Izi Odchodzi...



Postanowił Odejść...

Imię :Izi
Płeć : samiec
Wiek : 3 Lata 5 mies(długowieczny)
Rodzina: Brak, partnerka Neferet
Dzieci: brak
Status w Watasze : Czarodziej  Przyrody
Charakter : miły stanowczy
Bóstwo : Artemida
Moce : Moce przyrody ,ziemi, Lata Teleportacja, Czytanie w myślach
Co Ją/Go interesuje : przyroda
Czego nienawidzi : Wojny
Steruje : Lilim [login na howrse]

środa, 23 stycznia 2013

Od Ikry c.d. Amery


Kiedy Amera zapytała mnie czy zostanę je przyjaciółką do głowy uderzyło mi tylko jedno słowo:
- Tak!!! - wrzasnęłam i rzuciłam się jej na szyję.

(Amera? Mały brak weny.)

Od Blue: c.d. Amery


Jej zapach się urwał. „Nie mogła odejść daleko.” Pomyślałem węsząc. Nie mogłem jej znaleźć. Cóż, trzeba chyba sięgnąć po bardziej radykalne metody. Usiadłem, zamknąłem oczy i otworzyłem umysł. Usłyszałem jej myśli i zobaczyłem ją jej oczami. Wstałem i podszedłem do niej nic nie mówiąc.
- Jak nie chcesz mi tego mówić, to nie musisz. Ja tylko nie chcę, żeby coś ci się stało.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


Prychnąłem.
- Te łzawe historyjki zostaw se dla kogoś, kogo to zszokuje.  – powiedziałem wrednie wpatrując się w nią.  – A teraz niespodzianka. Ty masz pakt ze śmiercią laleczko, dlatego jesteś odporna na część moich mocy. Ja jestem odporny na wszystkie moce, bo jestem bliżej śmierci niż jakikolwiek wilk; żywy, czy umarły. – to mówiąc skupiłem się lekko i po prostu wyszedłem z kuli. Spojrzałem w zaskoczone oczy wadery. – Twoja historia jest śmiechu wartą historyjką. Potwór, który zabija każdego na swojej drodze, a potem odkrył uczucia i pozbył się swojej mocy. Słabość – to cię zmusiło do zawarcia paktu. – podszedłem do niej bliżej powoli podnosząc głos, co rzadko mi się zdarzało. – Powinnaś się cieszyć z tego, że w ogóle masz taką możliwość. Powinnaś się cieszyć, że śmierć cię wybrała. Bo mogła cię do siebie zabrać. Wiesz jak jest w Zaświatach? Widziałaś piekło? Nie? To powinnaś się cieszyć i być wdzięczna losowi, że nie widziałaś. Bo ja widziałem. Do nieba trafia mniej wilków, niż ci się wydaje. Myślisz, że wiesz wszystko, że jesteś niepokonana? Bzdura. Na tym świecie nikt nie jest niepokonany, bo nikt nie uniknie śmierci. Możesz być nieśmiertelna, możesz uważać, że połknęłaś wszystkie rozumy, że te twoje stadia coś ci dadzą, ale nigdy nie będziesz miała gorzej ode mnie. Nigdy nie unikniesz śmierci. – powiedziałem, a głos mi lekko zadrżał. Otrząsnąłem się, a wokół mnie zaczęła krążyć gęsta mgła i mrok. Spojrzałem Amerze twardo w oczy. – I nawet mi nie wmawiaj, że mnie rozumiesz, że możesz mnie zmienić. Bo nie możesz. – Mój głos stał się lodowaty i straszny. Efekty gniewu. Cóż, zaczynało robić się groźnie. – Bo rodziłem się ze śmierci i nie mogę tego zmienić, ja ani nikt inny. – powiedziałem i zniknąłem. Tu mnie nie znajdzie. Otworzyłem oczy. Byłem w Zaświatach.

<Amera?>

Od Amery c.d Blue



Biegłam...Wiedziłam że idzie za mna. Czułam sie jak wtedy tamtego dnia..ale nie chciałm wspominać. Usidłam z poważna mina. Słyszłamjak blue stoi obok mnie. Nie chciałam sie ujawnic.

(Blue?)

Od Amery c.d Shinu


Shinu rzucił na mnie czar przed którym...no cóż umiałam sie bronic. Przez chwile kulałam sie z bólu potem jednak leżałam śmiejac sie. Widziałam jak Shinu odlatuje jednak nie dałam mu tak łatwo uciec. Nigdy sie nie poddaje i to jest moje motto. Uderzyłąm skrzydłami w ziemie i używajac ognia przyspieszyłam sie. Po chwili znów byłam obok niego.
-Znów ty-powiedział zirytowany za co machnełam delikatnie łapa.
-Fajne powitanie-zaśmiałam sie. Basior jednak nie cieszył sie na mój widok. Wiedziłam o tym od poczatku ale ja sie nigdy nie poddaje. To taka zasada której sie nie łamie.
-Fogo !!-krzyknełam. Wokół wilka wytworzyła sie kula ognia tak sila że żadna siła (nawed śmierć) jej nie przebije. Zasmiałam sie i zaczłema opowiedać.
-Wiesz opowiem ci historie której nie zapomnicz-zaczłema latakjac kokół kuli który ani troche nie osłabła. Widziałam jak basior próbuje sie wyrwać. Uśmiechnełam sie i ustałam.- Kiedyś byłam jak ty. Bezlitosna, cicha ,oscha i wredna. Władłam wtedy ciemnościa i krwia. Zabijałam wszystkich którym napotkałam. Byłam przestrachem każdej watahy oprócz mojej. Moja była inna. Był tam mój najukochańszy brat którego w życiu bym nie skrzywdziła. Alpha tej watahy obiecał mi że jesli bede wiernie służyc i nigdy ich nie zaatakuje nie zabija go. Wieć podbijałam kolejne watahy zabijajac wszystkich. Miałam rzadze mordowania tak wielka że nawed nie zdawałam cobie sprawy kogo zabijam. Jednak miałam z tego radość. Myślałam ze tak jest że tak sie robi ale sie myliłam. Uświadomiła mi to pewna watera tuż przed bym jak ja miałam zabic. Tamtego wieczoru rozmawiałam z bratem który mówił żebym przestała zabijać. Zgodziłam sie z nim po tym jak bezsensownie go zabili. Zaczeła sie walka której nie zapomne. Ja jedna kontra cała wataha. Wygrałma lecz wilki z tej watahy mnie przesladowały. Chciały używac mojej mocy tylko do zabijania ale ja nie chciałam..-przerwłam zauważjac że basior mnie słucha- Znalazłam jaskinie w której sie zatrzymałam. Zaczełam przywoływac wszystkich żeby mi pomogli i wtedy zjawił sie żywa smierc. Powiedział ze odbierze mi moc krwi i cienia w zamian za...nieważne. Miał mi ja zastapić właśnie tymi. Ogniem i powietrzem. Zgodziłam sie i poczułam boleści których wczesniej nie odczułwałam. Gdy nazajutrz sie obudziłam nie miałam juz tych mocy cieszyłam sie ale na łapie zobaczyłam to-pokazłam mu swoja łape i pakt na niej zawarty- to pakt który zawarłam ze śmiercia. Nie da sie go zerwać ani powstrzymac. Wiec gdy wstałam miałam obok siebie zwoje o stadium. Przeczyłam je wszystkie próbujac sie dowiedziec na czym ma to polegać. Gdy dzien sie skończył a ja znów zasnełam ukazała mi sie bogini która obdarowła mniesuper słuchem. Wiem jestem odporna na moce ciemności, ognia, śmierci itp. Ale...nieważne i tak napewno zabieram ci czas a ty i tak sie nie zmienisz....-posmutniałam prawie go uwalniajac-zapomnij...
-Miałam w sobie wielki smutek. Przypominanie tych strasznych czasów i zabitych ludzi było okropne. Stałam w powietrzu a basior sie mi przygladał.


(Shinu?)



Fogo- z portugalskiego ogień

Od Blue: c.d. Amery


Rzuciłem zmartwione spojrzenie Rose i Eliot, a potem zacząłem iść za Amerą. Iść, bo wiedziałem, że potrzebuje chwili samotności, aby wszystko przemyśleć. Szedłem za śladem jej zapachu, chcąc pilnować ją w razie, gdyby chciała uciec lub zrobić coś głupiego. Zacisnąłem szczękę i lekko przyspieszyłem. Nie miałem zamiaru dać jej uciec.

<Amera?>

Od Shinu: c.d. Amery


Prychnąłem. Irytowała mnie, ale już z gorszymi sobie radziłem.
- Nie mam zamiaru robić c tej przyjemności. Śmierć jest przywilejem, na który trzeba zasłużyć. A gdybym dał się zmienić, nie byłoby mnie tutaj. – powiedziałem i odszedłem. Wiedziałem, że ona idzie za mną. Czułem jej ekscytację. Wiedziałem, że ma jakiś plan. A tą zagadkę powtarzano mi od urodzenia. Wziąłem głęboki wdech i stanąłem.
- Sama tego chciałaś. – powiedziałem złowieszczo, lekko już zirytowany. Odwróciłem się i spojrzałem jej twardo w oczy. Zaskoczyłem ją, ale starała się to ukryć. Już dosyć.
- Itami. * – powiedziałem, a wokół nas zaczęła latać czarna mgła. Wadera zesztywniała i po chwili padła na ziemię wyjąc z bólu. Sama się o to prosiła. Odwróciłem się obojętny na jej jęki. Wzbiłem się w powietrze i odleciałem. Gdy byłem już pewien, że w tamtym stanie mnie nie znajdzie, cofnąłem czar. Stęknąłem cicho, kiedy ból w głowie minął…

<Amera?>

*Itami – jap. ból

Od Amery c.d Blue


Spojrzłam na pakt. Pakt od którego nie było ucieczki. jednka nie chciałm powiedziec nic nikomu.
-Wiem ze moge ci zaufac ale wiem tez że nie chce żeby komukolwiek cos sie stało.-Zacisnełam łape. Nie zerkajac na Blue. Czułam napiecie które rozło z każda chwila, kazda minuta
-Ale..-zaczał nei ustapujac.
-nie nie moge.-wyprzedzłam wszystko. Znałam takie rozmowy na wylot.
-Możesz mi zaufac-dociekał dalej
-Nie !!-wrzasnełam-Nigdy nie powiem, Nigdy. Obiecałam to sobie kiedy tamci... nieważne !! Obiecłam i dotrymama obietnicy.
-Amer..
-Cicho !!-wrzansełam i wybiegłam z jaskini. Biegłam nie płaczac nawed milimetrem mego ciła. NBie mogłam po rprostu nie mogłam.

(Blue?)

Od Amery c.d Shinu


Wzdrygnełam sie gdy szepnał mi do ucha jednak nie dawałam po sobie poznać. Znałam takie wilki wiele razy właśnie takich spotykałam. Jednak choc oschłe i niemiłe gdzies w głebi duszy są przyjazne.
-Wiec żywa śmierco wiem gdzie jesteś. Bo choć nie oddajesz odgłosów ja czuje zwiazki. Zwiazek miedzy toba a tym miejscem jest silny ponieważ długo tu już jesteś-powiedziłam uśmiechnieta. Na co on sie pojawił. Wstałam i zmieniłam sie w wiatr. Przel;eciałam obok niego i tak jak on szpenełam mu do ucha.
-Choc oschły i niemiły zawsze do zmeinienia
Moja zagadka zastanowiła go przez chwile. Pojawiłam sie i zaczełam śmiać.
-Z czego sie śmiejesz?-zapytał zirytowany
- Wiesz...-zaczłęma powstrzymujac sie od śmiechu- Spotkałam wiele wilków podobnych do ciebie. Prawie wszyscy mi grozili ze mnei zabija. Zadawałm im te sama zagadke jednak żaden nie wiedział o co w niej chodzi. Zaśmiałam sie po pomyślałam czy ty nie zgadniesz. A jak myslisz uda ci sie.
-Nie mam czasu na głupoty w twoim wykonania-czułam jak napiecie rosnie jednak ja zostałam nieugieta.
-Wiesz jeśli nie masz czasu na zagadki to zabij mnie-odpowiedziałam.
-Co?-zdiwił sie.
-Wiesz mówiłeś ze jeśli był byś zły to mnie zabijesz a na to wychodzi po tym, co mówisz i jak ze jesteś zły wiec mnie zabij. dawaj.-odpowiedziałam i zamknełam oczyt. Cała energia skupiła sie w jednym miejscu. Mój paln szedł w ruch.

(Shinu?)

Od Amery c.d Ikry


Spojrzałam sie na towarzyszke. Nigdy nie przypuszczałam ze to jest..duch ale mniejsza o to. Znałam wiele wilków z róznych stron. Widywałam rzadkie talenty i okrucieństwo które padło równierz na mnie. Widywałam bogów i diabły, anioły i demony, ludzi i zwierzeta, okrucieństwo i dobro...ma lista ciagneła sie w nieskończoność. Mogła trwać wiecznie lecz nie czas teraz wypominać przeszłość
-Ruszjamy-szepnełam i wybiegłam nasłuchujac ile zostało. Zamkniete oczy i dobry słuch dawały mi przewage. Za mna wyleciała Ikra. Uśmiechnełam sie do neij otwierzajac oczy które teraz zamiast delikatnej ziemie miały w sobie furie. WIedziłam co odstrasza niedżwiedzie. Jedyna taka rzecz na świecie... ogień. Choc zadziwiał mnie ten fakt nie byłam mu przeciwna. Władłam ogniem co dawało mi przewage.
Zaczełam biec... Moje oczy były pochłoniete nieograniczona rzadza walki, rzadzą zabijania. Uderzyłam ogniem na co niedżwiedzie sie odsuneły. Usmiechnełam sie wyniośle.
-Ochraniaj mnie-zawołałam do Ikary z błaganiem w głosie. Moja towarzyszka wystorzyła tarcze powietrza która osłaniał mnie i ją. Uderzyałam ogniem przez szczeliny. Zwierzeta sie wycofywały. Na co my sie śmiałyśmy. Po walce połozyłysmy sie na polanie.
-I kto powiedział ze sobie nie poradzimy?-zapytałam Ikre gdy moje oczy pochłoneła juz delikatna zielen. Położyłam łape na jej ramieniu. Wstałam poważnie i spytałam sie:
-Zostaniesz moja przyjaciółka?

(Ikra?)

wtorek, 22 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery


Spojrzałem na nią zaniepokojony.
- Amera, coś się stało? – spytałem podchodząc bliżej. Odwróciła wzrok.
- Nie nic. To tylko zły sen. – powiedziała i mocno zacisnęła łapę. Spojrzałem jej w oczy i powili otworzyłem mocny uścisk. Łapa była cała we krwi, a na jej środku był dziwny symbol. Zaskoczony spojrzałem znów na Amerę.
- Co to jest? – spytałem.
- Nic.
- Nie mów mi, że to nic, bo widzę, że coś się dzieje. – odparłem. – Powiedz. Mi możesz zaufać…

<Amera?>

Od Ikry: c.d. Amery


Amera wybiegła na polanę i zaczęła biec w kierunku niedźwiedzi. Poleciałam za nią i po chwili biłyśmy się już z niedźwiedziami. Wszystkie się na nas rzuciły, kiedy nagle stanęłam pomiędzy nimi i zaczęło bić ode mnie niezwykłe światło powalające niedźwiedzie na ziemię. Razem z Amerą skorzystałyśmy z okazji i ukryłyśmy się w chaszczach.
- Kim ty do jasnej ciasnej jesteś?! - powiedziała Amera.
- Duch powietrza do usług. - powiedziałam i teatralnym gestem ukłoniłam się. - To co? Druga runda?

(Amera?)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Od Shinu: c.d. Amery


Spojrzałem na nią ironicznie.
- Gdybym był zły, już byś nie żyła. – powiedziałem złowieszczo i ruszyłem dalej ignorując waderę. Myślałem, że uczucie, że ktoś mnie od rana śledzi, to było tylko złudzeniem, ale najwyraźniej nie. Cóż. Trudno. Szedłem dalej przed siebie, ale słyszałem jak za mną cały czas szła. Westchnąłem i stanąłem.
- Słuchaj, ja nie żartuję. Nie mam ochoty, ani humoru na przekomarzania się z kimkolwiek, więc to nie jest bezpieczne za mną łazić. – powiedziałem chłodno i wykorzystałem pełną moich swoich przerażających, bezdennych, czarnych oczu. Samica wzdrygnęła się i odwróciła wzrok, ale nie odeszła.
- Jak się nazywasz? Ja jestem Amera. – powiedziała. Westchnąłem ciężko.
- Jak chcesz, możesz nazywać mnie żywą śmiercią. – powiedziałem ironicznie i stałem się niewidzialny. Na razie dość pogaduszek. Czas na spokój.
- Wiesz, że nie zostawię cię w spokoju? – powiedziała lekko złośliwie.
- Taa, chociaż wystarczy mi jedno słowo, byś nikogo już nigdy więcej nie prześladowała… – szepnąłem poważnie i złowieszczo do jej ucha. Wzdrygnęła się, bo byłem teraz duchem, a one nie wydają żadnych odgłosów, kiedy nie chcą.

<Amera?>

Od Amery- c.d Blue


Zasnełam niespokojnym snem. Czułam sie jak w najgorszym koszmarze bo własnie nim był. Nie pogłam spać ale jednocześnie nie mogłam sie obudzic. Kułam kłucie w łapie. Skuliłam sie i nabrałam łapczywie powietrza.
-Nie !!-krzyczłam. Znamie piekło mnie jak nigdy w życiu. Zapieczentowanie to właśnie ta bajka...moja przeszłosc. . Właśnie nia miałam przed oczami. krzycząłam wrzeszczałam próbujac sie wydostać jednka nie mogłam. Ostatnie wyjscie było już dawno zamkniete. Kulałam sie ale walczyłam. Walka to właśnie to czego nie zapomnie. nigdy nie dawałm soba miotac. Byłam nieustraszona. Nie wazne c sie działo zawsze walczyłam. Nagle urwanie. Wybudziłam sie ze snu. Szybko usiadłam dyszac cieżko. Pochyliłam głowe dotypajac kontraktu. Wiedziłam do czego dojdzie. Pakt który miałam na łapie był umowa której juz nie dało sie zerwac. Po chwili zerknełam na przerażona twarz Blue. ZNów spuściłam wzrok. To było za wiele...za wiele dałam by zrezygnować. Zacinełam łape i poczułam ból w ranie. Westchnełam.

(blue?)

Od Amert-c.d Ikry


-Dobra-powiedziałam i wstałam. Usmiechnełam sie do niej całym sercem. Spojrzałam wokól. Nikt nas nie słyszał nikogo niebyło. Usiadłam i nasłuchiwałam. ikra wiedziała jak ma sie zachowywać. Po chwili namieżyłam.
-Polana, 8 ogromnych niedźwiedzi i 2 małe. Wszyscy samce.-recytowałam ze słuchu.
-Ruszajmy-powiedziłam Ikara i od razu wstałam zaczynajac biec. Musiałam wygrac tylko ot ym myślałam. Nigdy nie uciekałam przed walka ani przygodo. Nazywano mnie przygodówka kiedy jeszce miałam przyjaciól...ale tu rozpoczyna sie moja historia a której nie chce wspominac. Jesteśmy-wyszeptałam i zobaczyłam je 8 dorosłych i 2 małe.
-jesteż pewna?-upewniałam sie.
-Tak-rzuciła Ikra.
-I dlatego cie lubie-odprłam i wybiegłam na polane.

(Ikra?)

Od Amery- c.d Shinu


-Jak chcesz-wzruszyłam ramionami i wyszłam zza drzew. Usmiechnełam sie tajemniczo. Wilk oczekiwał wyjaśniej jednak ja nie dałam z siebie wziaśc tak informacji.
-Czemu mnie śledziłaś?-zapytał z irytacja. Posmutniałam i przechyliłam głowe blizek łapy. Zchowałam smutek i po chwili usiałam i niewzruszona mina.
-Wiesz...kazdy moze to rozumieć inaczej.-odpowiedziałam nie patrzac na niego. Ciekawość mnie jednak zabijała i spojrzałam na wilka. Wydawał mi sie znajomy ale nie do końca.
-Inaczej?-zdziwił sie.
-Wiesz szłam lasem nasłuchujac dźwiekow przyrody gdy usłyszłam walke. Zaczełma sie kierowąc w tamta strone jednak ukryłam sie za drzewami nie chcac sie ujawnic. To byłes ty walczacy z zombiakami. Jednak przez jedno słowo wygraleś. Potem słyszłam rozmowe i jak dołączasz do watahy. Chodziłam za toba...bo byłam ciekawa. Kiedy jednak tu ustałeś niechcaco połamałam gałaź..a reszte znasz-odpowiedziałam wzruszjac ramionami. -Wiec...nie jesteś zły?

(Shinu?)

niedziela, 20 stycznia 2013

Od Shinu

Nie ma to jak zostać zaatakowanym przez własne zombiaki. Świetnie, po prostu  cudownie!! Bo właśnie tym stają się wilki, gdy je ożywię; zombiakami. Nieśmiertelną, niepokonaną, ulepszoną wersją samych siebie. Nagle postanowiły się obrócić przeciwko mnie. Nie przejmowałem się tym zbytnio, ale popsuli mi humor, a to zasługuje na jakąś karę. Leciałem leniwie nad ich głowami, a oni próbowali mnie trafić. Żałosne. Po paru minutach znudziłem się.
- Dobra, dość już tej nudnej zabawy. – mruknąłem i wylądowałem na ziemi tuż przed nimi. Było ich ze czterech, ale w takich wypadkach uczeń nigdy nie przerośnie mistrza.  – Mam was już dosyć. – zacząłem i od niechcenia powiedziałem: - Shinu! – to słowo oznaczało bowiem po japońsku „zgiń”. Co za ironia. Zombiak, na którego właśnie patrzyłem, zesztywniał i po chwili zamienił się w kupkę popiołu, którą zdmuchnął wiatr. Odwróciłem się do pozostałej trójki. – Shinu. – szepnąłem, jakby to był mój dar dla nich. Stało się z nimi to samo, co z pierwszym. Ziewnąłem zniesmaczony. Dość już tej zabawy. Leniwie ruszyłem przed siebie. Nagle przede mną wyskoczył niebieski basior ze skrzydłami. Zerknąłem tylko na niego.
- Kim jesteś? – spytał basior.
- Shinu. – powiedziałem. To  słowo zabijało tylko wtedy, kiedy tego chciałem, a ten basior mógł byś dla mnie rozrywką.
- Wiesz, że jesteś na terenach naszej watahy? – spytał przeszywając mnie wzrokiem. Wytrzymałem spojrzenie.
- Nie. Po prostu… przechodziłem tędy. – powiedziałem i rzuciłem mu bezczelny uśmiech. Uniósł brew, ale się nie odezwał.
- A może… chciałbyś dołączyć do watahy? – spytał niepewnie. Spojrzałem na niego, próbując określić, czy żartuje. Nie żartował. Zmarszczyłem czoło.
- Hmm… zgoda. – powiedziałem i poszedłem za nim. Oprowadził mnie o terenach, wyjaśnił zasady, pokazał mi moją nową jaskinię i odszedł. Ani razu się nie odezwałem. Cóż. Słowa mają wielką moc. Już ja coś o tym wiem. Po ogarnięciu całego brudu itp. Poszedłem na mały zwiad. Musiałem, mimo  że Uranos, jak miał na imię samiec alfa, oprowadził mnie wszędzie. Ja miałem swój zwiad. Ale gdzieś w środku lasu, usłyszałem za sobą trzask łamanej gałęzi. Wilk. Wciągnąłem głęboko powietrze. Tak to jest zapach wilka. Ktoś mnie śledzi. Stanąłem.
- Może zamiast się ukrywać i mnie śledzić, wyjdziesz i się przedstawisz? – spytałem cicho, ale wyzywająco.

<Ktoś dokończy?>


Powitajmy nowego członka watahy!!!



Imię: Shinu
Płeć: basior
Wiek: 4 lata (długowieczny)
Rodzina: Związana jest ona z jego historią, której nie ma zamiaru opowiadać. Szuka partnerki, która go zrozumie...
Dzieci: Nie ma
Status w Watasze: Nekromanta
Charakter: Oschły, skryty w sobie, cichy, niebezpieczny, wieny, pamiętliwy, wredny, inteligentny, lecz potrafi być też czułu, przyjacielski i błyskotliwy.
Bóstwo: Ares i Hades
Moce: Nekromancja, czyli ożywianie zmarłych, umiejętność zabijania odpowiednimi słowami i zaklęciami (dlatego jest cichy), wszelkie moce ciemności i cienia, wszystkie moce związane z mrokiem i śmiercią. Potrafi władać czarną magią. Jest bardzo szybki i zwinny, może stać się niewidzialny, widzi, słyszy i potrafi się zmienić w ducha. Może otworzyć bramę do Zaświatów, ale poprzysiął, że nigdy więcej już tego nie zrobi...
Co Ją/Go interesuje: Okultyzm, książki, wszystko co mroczne i straszne, woda, czarna magia, filozofia życia.
Czego nienawidzi: Upałów, hałasu, zarozumiałych wilków, kłamstwa,kiedy coś wymyka mu się spod kontroli, siebie samego...
Steruje: Alice...

Od Blue: c.d. Amery


Uśmiechnąłem się kwaśno. Nie miałem pojęcia ba jakim jestem stadium. To słowo przypominało mi raczej określenie postępu jakiejś przewlekłej choroby. Ale skoro Amera uważała to za ważne…
Widziałem jej rany na skrzydłach i jak się krzywi wstając. Chciała już gdzieś iść, ale popchnąłem ją delikatnie z powrotem na łóżko.
- Nie ma mowy. – powiedziałem stanowczo, przybierając srogi wyraz twarzy. – Będziesz leżeć tu tak długo, dopóki Eliot nie uzna, że jesteś zdrowa.
- Ale… - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Nie ma żadnego ale. Wszystko może sobie poczekać, a ty masz się tu kurować. Nie mam zamiaru po raz kolejny cię tu przynosić i drżeć o twoje życie. – przy tym ostatnim zdaniu lekko się wzdrygnąłem i uśmiechnąłem kwaśno. Nie ustąpię jej. Choćby nie wiem co. Może sobie mieć najwyższe stadium czegoś tam, ale zdrowia znowu narażać nie będzie, póki ja przy niej jestem. Amera spojrzała na mnie spod  byka, ale widząc moje poruszenie dała sobie spokój i się położyła. Po chwili zasnęła, a ja spojrzałem na Rose i Eliot.

<Rose, Eliot, Amera, dokończycie?>

Od Ikry: c.d. Amery


- Jak nie chcesz iść to nie musimy. - powiedziałam i przyjaźnie puknęłam ją w ramię. Amera uśmiechnęła się lekko i znowu wbiła wzrok w ziemię.
- A może.... - zastanowiłam się. - Chociaż nie to zły pomysł.
- Jaki pomysł? - zapytała Amera.
- Może same stawimy czoło niedźwiedziom?
- Ikra...czy ty dobrze się czujesz? - zapytała niepewnie Amera.
- Jak najbardziej. Od dziecka uwielbiałam się bić. - powiedziałam, a Amera zerknęła na nie nieco wystraszona.
- Jak mamy się z nimi bić? Przecież oni rozwalą nas jednym uderzeniem!
- Niekoniecznie. Uderz mnie.
- Co?
- Uderz mnie. Czymkolwiek. - powiedziałam spokojnie, a Amera uderzyła mnie łapą. Nie trafiła. Jej łapa przebiła mnie na wylot.
- Jestem duchem. Mogę z każdego stworzenia zabrać ciało, a ono pozostanie żywe i będzie mogło walczyć. To jak? Idziemy na wojnę?

Amera?

sobota, 19 stycznia 2013

Od Amery-c.d Blue


Spojrzłam sie na niego przenikliwym wzrokiem. Nigdy nikt o mnie sie nie troszczył i było to dla mnie obce.Eliot i Rose przypatrywały sie nam dziwnie.
-Dobrze..chyba-odpowiedziałam cicho nie patrzac na nikogo. Rozłożyłam powoli skrzydła i zaczełam nimi machać. Nie mogłam sie unieśc w powietrze. Widocznie moje skrzydła też miały rany. Jednakwładłam zywiołem co było najważniejsze.
-Na pewno?-upewniał sie Blue. Spojrzłam na chwile na niego i przewróciłam oczami.
-Czy ja cie kiedys okłamałam?-zapytałam wiedzac jak to brzmi choc w głowie było to troche lepsze. Uśmiechnełam sie i zawirowałam ogniem nie robiac niczemu i nikomu krzywdy. Blue nie mógł zrozumieć jak to działa.
-Przez ogień pali-powiedział-jak ty to robisz?
-Jestem na wiekszym stadium niż ty.-odpowiedziłam siadajac i prawie zapominajac o przenikliwym bólu który mnie dreczył.
-Stadium?
-A tak. Wiesz każdy wilk na stadium czy etap do którego doszedł w danym zywiole. Ja chce władac czterymi ale chce nimi władac na najwyższym stadium. Ogień mam prawie na najwyższym. A wracajac. jeśli wilk chce mieć dane stadium musi zaliczyć.-odpowiedziałam
-Zaliczyć?
-Rodzaj testu sprawdzjacego. Jeśli chce byc na najwyższym to musie użyć ognia do uleczenia kogos z rany. jednak ja tak ie potrafie. Przeważnie cwiczyłam na zajacach albo innej ziwerzynie zeby nie przyższło ni do głowy że na wilkach. Nie osiagne tego stadium.-zasmuciłam sie z mojej pozycji.
-A powietrze?
-Jestem w połowie bo to idzie mi jeszcze gorzej. Ale jednak tym razem sie posuwam do przodu a z ogniem nie mam pomysłu. jak go zastosowac do czego.-zastanowiłam sie na odpowiedział jednak nic mi nie wpadło do głowy. przecierz ogień niszczy nie leczy.
-A skad wiesz jakie jest zadanie?-dopytywał sie zaciekle Blue. Chciał tyle wiedziec.
-Mam zwoje mówiace o tym. Jest ich tylko trzy na świecie jednak wala zdobyłam jedne. Mam je ukryte tam gdzie nikt nie znajdzie.-uśmiechnełam sie tajemniczo. Bylo to specjalne miejsce gdzie nikt nie pomysli ze tam własnie jest. Spojrzłam sie na zachwyconego Blue. Wygladał jak małe dziecko.
-To wszystko co wiesz?-zapytał dalej rzadzy wiedzy.
0-Wiem jeszcze dużo ale nie dla ciebie te informachje-zaśmiałam sie i lekko póknełam go w ramie. Usmiechnał sie zawadziacko na co ja wybuchłam śmiechem.

(Blue?)

Od Amert- c.d Ikry


-Pewnie-powiedziałam i zaczełam sie kierować w strone łaki. Rozmawiałyśmy miło pokazujac sobie pewne sztuczki. Choć władała powietrzem to wydawała mi sie inna. Jej techniki polegały na skupieniu za to mije były bardziej...agresywne. Nie miałam litości dla wroga a jeśli mi sie zdarzyło ją miec to było to rzadkie. Ale choc rożniłyśmy sie charakterem i sposobami walki to i tak sie polubiłyśmy. Gdy byłysmy niedaleko łaki. Wsłuchałam sie w odgłosy.
-Amera?-zadziwła sie Ikra-Co ty robisz?
-Wiesz usiadz sobie i zaczekaj-poradziłam jej usmiechnieta.
-Oki..-nie mogła zrozumiec co ja robie ale to dla mnie było normalne. Wiekszośc nie wiedziała co ja robie i dlaczego to robie. Nie przeszkadzało mi to jednak. Uśmiechnełam sie do niej i skupiłam na dzwiekach. Słyszałam ptaki. Cześc pieknie śpiewała a inna dzióbała w ziemi szukajac jedzenia. Niedaleko był pyszny zajac. Kicał na łace gdy nagle o moje uszy obiły sie dźwieki walki. Słuch mnie nie zmylił. Bylismy tak blisko ze widzałam wszystko. Głosny i stłumiony ryk, próbe ucieczki, łamane kości. Wszystko to było takie podobne. Otworzyłam bwałtownie oczy.
-Amera?-zlekła sie Ikra-Nic ci nie jest?
Przez długi czas oddychałam głeboko chcac wszystko zrozumieć. Wrescie doszło do mnie że Ikra coś mówi.
-Co mówiłas?-zapytałam a ona spojrzała na mnie dziwnie.
-Co jest?
-Nic-odparłam cicho. Zakreciłam łapa nad ziemia wytwrzajac małe tornado. Po chwili je jednak ugasiłam. Nabrałam szybko powietrza.
-Na pewno?-chciała sie upewnic.
-Na pewno-odpowiedziłam pograrzona w smutku. -Oprowadze cie dalej.
Ikara skiwneła głow w odpowiedzi i znów zaczełysmy iśc. Tłumaczyłam jej wszystko lecz dalej nie mogłam odpedzic myśli o niedźwiedziu. Był dla nas niebezpieczny. Gdy skończyłam oprowadzac ja po terenach usiadłyśmy w milczeniu.
-Wiesz jesteś jakaś zamyslona. Nic ci nie jest?-dopytywała sie Ikara przerywajac cisze. usmiechnełam sie na chwile ale zaraz znów posmutniałam.
-Niedźwiedzie-wyszeptałam.
-Co?-niedosłyszała wilczyca.
-Niedźwiedzieida.-powiedziałam normalnym głosem.
-Ale jak?
-Widac nasz teren to ich nastepny cel. Słyszłam jak nadchodza. Nie poradzimy sobie z nimi.-odpowiedziłam wbijajac mój wzrokw ziemie.
-Isć do alphy?
-Nie wiem-przyznałam sie i westchnełam.

(Ikara?)

Od Ikry


No i stało się. Dołączyłam do watahy. Przez pierwsze dni nie miałam z kim pogadać. Wszystkie wilki wydały mi się inne...W końcu trafiłam na jakąś waderę.
- Witaj. - powiedziałam.
- Cześć. Jesteś nowa?
- Tak. Ikra, a ty?
- Amera.
- Co robisz?
- Nic.
- A masz czas na oprowadzenie mnie po watasze?

(Amera?)

piątek, 18 stycznia 2013

Od Blue: c.d. Amery



Podszedłem do niej, a ona spojrzała na mnie dziwnie.
- Amera, wszystko w porządku?? – spytałem. Nie odpowiedziała, tylko cały czas patrzyła się na mnie. Trzęsła się. Położyłem jej ostrożnie łapę na ramieniu.
- Spokojnie Amera. Już nic ci nie grozi. – powiedziałem. Nareszcie się obudziła!! Skoro miała tyle siły, by się ze mną przekomarzać, to chyba się z tego wyliże. Rose i Eliot cały czas się nam uważnie przypatrywały, a ja zaprowadziłem Amerę z powrotem na łóżko.
- Jak się czujesz? – spytałem z troską.

<Amera dokończysz?>


Jamij nam pomaga!

Nasza kochana Jamij właścicielka Watahy Czarnego Słońca będzie nam Pomagać. Możecie wysyłać do niej opowiadania na login Kaytlin na howrse. Będzie ona zajmowała głównie :


  • Postażaniem wilków
  • Dodawaniem Ajnów
  • Dodawaniem Opowiadań.

BulwanekAsia
Gaja

Od Amery c.d Blue


Obudziłam sie i poczułam kłucie w boku. Skuliłam sie gwałtownie przez co ból na chwile ustał. Spojrzałam przez siebie jeszcze zawirowana. Zobaczyłam Eliot i Rose oraz Blue. Uśmiechnełam sie do niego.
-Już wsrtaje nasza śpiaca królewna.-powiedział czyiś głos. Usidłam z bólem i zaczełam wszystko sobie przypominać.
-Wygrałam?-zapytałam wstrzaśnieta tym wszystkim.
-Puma zmiała ale wygrałaś-pocieszał mnie Blue. Usmiechnełam sie do niego i zwróciłam wzrok na łapy. Jedna z nich była mocno usztywniona. podniosłam ją w powietrze i opadłam znów na łóżko. Ćwiczyłam przez jakiś czas jeszcze łapa. Po czym siedzac nasłuchiwałam. Blue gadał z Rose. nie zwracałam uwagii na dźwieki z tad. Nasłuchiwałam uważnie śpiewu ptaków i kopyt jeleni. Po chwili usłyszłam szelst.Jelenie wystaszyły sie a obok nich przebiegł niedźwiedź. Gdy zjadł ich kilka zwrócił głowe w nasza strone.
-Niedżwiedż-wyszeptałam i nadal słuchałm. Na szczescie odszedł. Otworrzyłam oczy i wystraszona cofnełam sie. Przedemna pojawił sie blue.

(Blue?)

Powitajmy Nową członkinię!





Imię : Ikra
Płeć : Wadera
Wiek : 1000 lat (długowieczna)
Rodzina : Nie ma rodziny. Zawsze była duchem powietrza.
Dzieci: Nie ma.
Status w Watasze : Zwiadowca
Charakter : Raczej miła, dla wrogów bezlitosna, odważna, wierna, szybka, zwinnna, pomocna, oddana
Bóstwo : Hades
Moce : Spersiła, superszybkośc, lewitacja, czytanie w myślach, ma wizje, wszystko zwazane z powietrzem
Co Ją/Go interesuje : Inne żywioły
Czego nienawidzi : Nudy
Steruje piwonia

czwartek, 17 stycznia 2013

Od Rose


Rozglądałam się wokoło, ale Blue nigdzie nie było. Już miałam wracać, kiedy pod moimi stopami osunął się klif. Spadałam szybko. Zemdlałam...

------------------ po jakimś czasie-----------------------------------------------------

Obudziłam się. Wszystko mnie bolało. Jęknęłam cicho. Od jakiegoś czasu męczył mnie okropny pech. Ostatkiem sił dowlekłam się do jaskini Eliot. Wilczyca położyła mnie i dała lekarstwa. Oprócz mnie w jaskini był też Blue i Amera. Popatrzyłam na nich. Aera była nieprzytomna, a Blue patrzył na mnie maślanym wzrokiem.
- Jesteście razem? - zapytałam cicho i choć nie chciałam, w moim głosie słychać było smutek.

(Blue dokończysz?, jak coś przeczytaj wcześniejsze opowiadanie Rose)

wtorek, 15 stycznia 2013

Od Blue c.d Amery


Przekląłem się w duchu. Nie powinienem jej zostawiać!!! Pierwszy i ostatni raz tak się dałem! Wziąłem Amerę na grzbiet i popędziłem w stronę chatki Eliot. Na szczęście Amera była lekka jak piórko, bo chyba bym nie dobiegł. Na szczęście mi się udało, ale Amera była coraz słabsza. Straciła dużo krwi. Za dużo. Wpadłem jak burza do chatki szamanki.
- Szybko. – powiedziałem tylko. Ale Deja vu! To chyba nam wejdzie w nawyk. Eliot od razu zabrała się do pracy. Tak ja kiedyś, ja cały czas przy niej czuwałem i pilnowałem życia wilczycy, w której się zakochiwałem.

<Amera?>

Od Neferet c.d Izi'ego: Przyjaciółka i głębiny


Obudziłam się na brzegu wody, kiedy coś mnie taszczyło na dno. Próbowałam się wyrywać, ale byłam związana. Na dodatek to coś zamroziło moją magię. Byłam bezsilna.
- Izi! – krzyknęłam. – Pomocy!
- Możesz sobie krzyczeć do woli; i tak cię nikt nie usłyszy. – powiedział kpiąco głos. Spojrzałam w jego stronę. Okazało się, że to duch wilczycy. Znanej mi wilczycy.
- Rei?!? Ty nie żyjesz?? – zapytałam. Była to moje przyjaciółka z dzieciństwa. Nie widziałam jej od ponad dwóch lat.
- Tak! I to przez ciebie!! Ale teraz się nareszcie zemszczę! Zabiję cię! Słyszysz?! – krzyknęła.
- Ale jak to cię zabiłam?? – zapytałam wstrząśnięta.
- Kiedy twoją rodzinę zabili kłusownicy, wybiegłam im naprzeciw. Ale mnie złapali. Wołałam cię, ale się nie zjawiłaś. Przez to, że tak wyłam, zastrzelili mnie i ciało wrzucili do rzeki. To była twoja wina! Gdybyś przyszła, przeżyłabym!! A teraz podzielisz mój los!! Zabiję cię! Opętałam ten naszyjnik by to skończyć, nawet próbowałam przekonać tego naiwniaka, ale się wymigał. Więc wzięłam sprawy we własne ręce. – powiedziała i wrzuciła mnie pod wodę. Nie mogłam się ruszyć, więc tylko wstrzymałam oddech. Nagle w mojej głowie rozległ się głos:
- Kare wa anata o korosu wakede wanai baai, watashi wa sore o suru tsumorida! *– powiedział i zniknął. Byłam sama w głębinie. I powoli zaczynało mi brakować powietrza.
Piętnaście minut później zemdlałam.

<Izi? Uratujesz mnie?>

* jeśli on cię nie zabije, ja to zrobię!

niedziela, 13 stycznia 2013

Od Iziego c.d Neferet

-Kocham Cię. - powiedziałem całując Neferet.
-Izi spójrz... - powiedziała patrząc na Medalion jak w transie. Znów świecił. Powoli go podniosłem.
-Coś się dzieje...
Medalion zaczął się palić Niebieskim ogniem.
-Co się dzieje!? - ostatkami sił westchnęła  - Izi... - urwała opadając na ziemie. Podeszłam do niej nie zdążyłem nic powiedzieć. Zemdlałem. Czułem że ktoś mnie przenosi, rusza, przewraca. Obudziłem się przed drzwiami do domu Eliot. Oszołomiony wstałem. Neferet nie było koło mnie. Z drzwi wyszła Eliot.
-Izi. Skot ty tu..? -zapytała.
-Gdzie Neferet ?! -zapytałem głośno Eliot.
-Nie wiem. Nie widziałam jej od kilku dni. - odpowiedziała.
-Izi. Neferet jest bezpieczna. - odparł nieznajomy mi głos. To był Darke.
-Gdzie ona Jest!?  -krzyknąłem.
-Choć.


(Neferet gdzie byłaś ?)

sobota, 12 stycznia 2013

Od Amery c.d Blue


Spojrzałam na górke z gliny. Chciałm podejść ale Blue mi nie pozwolił. Poszedł na pierwszy ogień. Spogladłam z zaciekawieniem. Nie chciłam zeby coś mu sie stało a to była pierwsza osoba na której mi zależało. Usidłam i zaczełam nasłuchiwac. Nic jednak nie usłyszłam oprócz odłosów natury. Nie czułam zagrożenia ale nadal nie byłam pewna. Blue okrażył całą góre z gliny. Podszedł do mnie i zaczał zdziwiony.
-Nic tu nie ma-odparł. Spojrzałam na niego niedowierzajac.
-Nigdy sie nie pomyliłam. Nigdy-w głowie wciaż brzmiało mi słowo nigdy. Podeszłam do góry. Spogldałam na nią zdenerwowana. Uderzyłam w nia z całej siły. Nagle zaczeła sie trzaść. Spod miejsca gdzie uderzyłam wyłoniła sie głowa pumy. Odłusnełam sie gwałtownie. Przestraszyłam sie jak nigdy. Na poczatku oboje podchodzilismy do niej nie dajac sie złapać ani nawed dotknąc. Po chwili puma wypełzła z góry glizy. Ustała nad nami i warkneła zaciecie.
-Uciekaj-powiedziałam nie ruszajac sie.
-Co? Nigdy-odparł dumnie. Szturchnełam go.
-Już !-wrzasnełam. puma rzuciła sie na mnie. uderzyłam ogniem osłaniajac Blue. Zwierze padło o 5 metrów dalej. Zciełam je z nóg wysyłajac fale powietrza, której nawed ona by nie przebiła. Blue odbiegł na bezpieczna odległość. Puma uderzyła mnie łapa. Padłam na ziemie i rana na łapie. Nie mogłam na nią ustać. Walnełam połączeniem ognia i powietrza. Puma odskoczyła. Byłam zmeczona ale nigdy bym sie nie poddała. Walka trawała w najlepsze. Nie patrzałam na rany tylko na ochrone. Nigdy nie zostawilam swoich. Po długiej walce trafiłam w pume ogniem. Zaskomlała z bólu. Odbiegła kawałek i padła na ziemie martwa. Ucieszyłam sie jak nigdy. ugasiłam ogień i oparłam sie o drzewo. Byłam wykończona.
-Blue-wyszeptałam widzac niewyraźnie jego posture.
-Amera. Nic ci nie jest?-zapytałm a w jego głosie słychać było zmartwienie. Nie miałam siły odpowiadać. Usmiechenłam sie i zemdlałam. Cuzłam jak trace krew z łapy. Pozostało czekac.

(Blue?)

Od Blue c.d Amery


Spojrzałem na nią zdziwiony. Czasami naprawdę mnie zaskakiwała. Zaraz się ogarnąłem i uśmiechnąłem zawadiacko.
- To co? Polujemy, czy chcesz się tylko z nią „pobawić”? – spytałem. Uśmiechnęła się tylko i pobiegła we wskazaną stronę. Ruszyłem za nią. Biegliśmy łeb w łeb, ale nie za bardzo chciało nam się ścigać. Biegliśmy po prostu dla przyjemności. Nagle przed nami pojawiła się góra. Tu chyba tu…

<Amera?>

Od Rose


Umierałam z nudów, bo nigdzie nie było żadnych wilków. Wiedziałam tylko, że Blue i Amera gdzieś się oddalili. Ach Blue... muszę przyznać, że spodobał mi się. Lubiłam obserwować go z daleka. Niestety, zawsze był z Amerą. Popatrzyłam ze smutkiem na słońce. Nigdy nie miałam szczęścia, zawsze tylko o nim marzyłam. Teraz on gdzieś się oddalił, a ja usychałam z nudów. Nigdy nie miałam wystarczająco dużo odwagi, aby do niego zagadać, a teraz cierpiałam z tego powodu. Po moim policzku spłynęła łza. Dziś muszę go znaleźć i poważnie z nim pogadać. Zanuciłam kolejną ludzką piosenkę: Czy bardziej cierpi ten, kto czeka zawsze?/Czy ten kto nigdy nie czekał nikogo?. W miarę nucenia doszłam do zwrotki, a później do kolejnej i kolejnej. (Piosenka to Bas Tajpan Złap mnie za rękę.) Wolałam odrzucenie niż niepewność. Albo chociaż przyjaźń. Zapuszczałam się coraz głębiej w las na przemian nucąc cicho pod nosem piosenkę i wrzeszcząc na głos:
-Blue!

(Blue, dokończysz?)

piątek, 11 stycznia 2013

Od Kasima


Porzegnałem się z Rose i pobiegłem w las.
Od razu podleciały do mnie dwa wietrzne duszki ( są jakby z chmur) .
- Aaa... Takie buty... To spóźniasz się na spotkanie z przyjaciółmi, bo odprowadzasz jakąś wilczycę do domu... - powiedział jeden z nich.
- Dobra Dap, czy możemy przestać gadać na takie tematy, które nie są związane z powodem spotkania ? - byłem już znowu zły.
- Ty chciałeś porozmawiać, więc przyszliśmy. - drugi duszek zaczoł gadać do rzeczy.
- Taa... Przyszliście, bo byliście ciekawi, czemu was zwołałem, a tak w ogule to mnie cały czas śledziliście. - sapnołem dobitnie.
- Dobra, dobra może zacznijmy już temat spotkania ?- speszony Dap przestał mieć chęć do rozmowy.
-Chcę żebyście zaprowadzili mnie do ludzi! - odrzekłem.
- Co ? Powariowałeś? Zabiją Cię, lub złapią jeśli dojdą do tego, że jesteś zbiegłym wilkiem, za którego mogą dostać fortunę. -Duszki sie oburzyły.
- Chcę do moich ludzi. - ciągnołem dalej. - Pójdę z wami lub bez was.
- Do których chcesz iść? do tych którzy zabili twoich rodziców, a Ciebie z pozostałymi maluchami sprzedali, czy do tych, którzy Cię łaskawie kupili. A może chcesz iść do tych którzy zgłosili, że jesteś wilkiem z dziwnymi umiejętnościami, i zawieźli do laboratorium? chyba że chcesz do tych naukowców, którzy chcieli Cię na kawałki, pokroić.-wyliczał Dap. - Nie masz domu, ani rodziny, nie jesteś psem! Oni Cię nienawidzą! Zostajesz w domu i tyle...

I właśnie w tym momencie, się obudziłem ze swych iluzji. Często mieszałem rzeczywistość z iluzjami. Westchnąłem i poszłem do Uranosa ćwiczyć tornada.

czwartek, 10 stycznia 2013

100 post

Piszecie bardzo ciekawe i zadziwiające historie, było już ich około 100. Z tej okazji każdy wilk otrzymuje 20A. Możecie spodziewać się więcej niespodzianek ze strony pary alfa...


Para Alfa -
BulwanekAsia

Od Amery c.d Blue



byłam wdzięczna że Blue chciał mnie chronić. Przytuliłam go i znów nasłuchiwałam. Blue patrzał z ciekawościa. Zawsze znalałam cos ciekawego.
-Mam-powiedziałam
-Co?z-zapytał.
-Północ wilka góra z gliny a w niej uwiedziona puma-powiedziałam Blue zdziwił sie.

(Blue?)

Od Blue c.d Amery


Prowadziłem ją w głąb lasu. Wiedziałem, że ma dobry słuch i orientacje, więc kluczyłem i chodziłem slalomem przez jakieś piętnaście minut, aż miałem pewność, że się nie domyśli gdzie jesteśmy.
- Daleko jeszcze? – spytała lekko niecierpliwie. Zachichotałem.
- Już niedaleko, cierpliwości. – Szliśmy jeszcze parę minut, aż dotarliśmy tu:



- I jak, podoba ci się tu? – spytałem uśmiechnięty, odsłaniając jej oczy.
Spojrzałem w jej błagające oczy.
- Zgoda. Pomogę ci. – powiedziałem, a ona uśmiechnęła się z wdzięcznością i uścisnęła mnie. Coś we mnie drgnęło, ale nie dałem nic po sobie poznać. Jeszcze nie.
- Nie pozwolę by cię dopadli. – powiedziałem poważnie. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Wyczarowałem taki medalion:

Założyłem go Amerze na szyję.
- Kiedy ktoś zacznie na ciebie polować, a mnie nie będzie, dotknij medalionu i powiedz „Shirubagosuto”. Wtedy staniesz się taka. – powiedziałem i zamknąłem oczy skupiając się. Wokół nas powstała mgła, a jej cząsteczki przywarły do mojego futra, dzięki czemu stałem się niewidzialny. Powróciłem do normalnego stanu. – Wtedy nikt cię nie znajdzie, a ty wyślesz mi jakby sygnał alarmowy i przybędę najszybciej jak się da. Okej? – spytałem poważnie. Kiwnęła głową. Dotknąłem łapą medalionu, wypowiedziałem zaklęcie, a on zaświecił się na niebiesko i stał się zwyczajnie wyglądającym wisiorkiem. – Tylko go noś. – ostrzegłem.
- Dziękuję. – szepnęła. Kiwnąłem głowa.

<Amera?>

środa, 9 stycznia 2013

Od Amery c.d Bule


Spojrzałam na piekny niebieski las. Drzewa i skały choc była zima były zielone i piekne. To miejsce było poprstu nie do opisania. Nigdy nie byłam w tak pieknym miejscu. Obracałam sie wśód niebieskich pyłków które latały wszedzie. Miejsce choc ciemne miało swój urok.
-Jest pięknie -powiedziałm i uscisnełam Blue. Po chwili usiadłam wsłuchujac się w odgłosy które tu "grały". Miałam oriatacje w każdym terenie. Wystarczyło ze raz wsłuchałam sie w odłosy a za kolejnym razem gdy ktoś mnie tu przyprowadził wiedziałam gdzie to jest i co to za miejsce.
-Masz dobry słuch-powiedział Blue widzac jak nasłuchauje odgłosy.
-Dzieki tego czego nie widze to słysze. Pomaga w walce i orientacji w terenie. Ale tobie udało się mnie zmylić jakoś ominełeś moje zapory słuchowe...-przerwałamn na chwile gdyz usłyszałam stadko jeleni.
-Amera-powiedział zmartwiony Blue
-Ciii słucham-odpowiedziałm i czekałam.- Stado jeleni ,połnocny wschód, 7 stuk, 4 samice i 3 samców z czego 2 samice to dzieci, 20 km z tad.- dawałam raporty ze słuchu. Pobiegliśmy ze wskazana przeze mnie droge. Po 3 godzinach zajadalismy pysznego jelenia. Wszystko sie zgadało tak jak mówiłam. Blue nie mógł sie zadziwić.
-Ale ty masz dar-powiedział.
-Jaki?-zapytałam zdziwiona-wiem atakuje szybko.
-Nie dar słuchu. Udało ci sie wszystko powiedziec a nawed ich nie wiedziałaś i wszystko sie zgadało. Jak ty to robisz?
-Nie wiem sama. Jakos tak. Mam to od urodzenia i dlatego na mnie poluja.-odpowiedziałam
-Poluja?-zdziwił sie Blue
-Nieważne. Po prostu ludzie na mnie poluja. Chca abym używała mocy do tego czego oni chca ale ja nie chce. Ja chce byc wolna i mieć życie jak normalny wilk. Jeszcze poprzednia wataha poluje żebym określała im gdzie sa ich wrogowie. Ja tak dłuzej nie moge. Nie moge ukrywac talentu przed światem. Musze cos zrobićź. Pomusz mi Blue.-poprosiłam zamotana ze opowiedziałm mu czesc mojej historii.

(Blue?)

Od Blue; c.d Amery


Prowadziłem ją w głąb lasu. Wiedziałem, że ma dobry słuch i orientacje, więc kluczyłem i chodziłem slalomem przez jakieś piętnaście minut, aż miałem pewność, że się nie domyśli gdzie jesteśmy.
- Daleko jeszcze? – spytała lekko niecierpliwie. Zachichotałem.
- Już niedaleko, cierpliwości. – Szliśmy jeszcze parę minut, aż dotarliśmy tu:



- I jak, podoba ci się tu? – spytałem uśmiechnięty, odsłaniając jej oczy.

<Amera?>

Od Amery-c.d Blue


-Jeśli jest tak fajne jak ta zjeżdżalnia-powiedziałam radosnie patrzac na wode-To tak.
-Extra-ucieszył sie Blue. Zasłonił mi oczy i zaczał prowadzic.Ufałam mu ale nielubiłam nic nie widziec. Zaczełam isć nasłuchaujac ogłosów jakie mnie otaczały. Musiałam tylko czekać. Nie wiedziałam sama gdzie ide.

(Blue?)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Od Blue c.d Amery


- Nie wiem. – odparłem leniwie unosząc się na powierzchni wody na plecach. – A na co masz ochotę? – spytałem.
- Nie wiem, ty mi powiedz. – powiedziała Amera.
- Hmm… - mruknąłem. Nie miałem pojęcia co można robić w tak dziwny dzień jak ten. Słońce jasno świeciło, ale było chłodno. Woda była ciepła jak w środku gorącego lata. A ja nie mogłem spojrzeć w oczy swojej towarzyszki. Może… ? Nagle mnie olśniło.
- Może chcesz pójść ze mną w takie fajne miejsce, które niedawno znalazłem? – spytałem.

<Amera?>

Od Rose



Popatrzyłam na Kasima, a on na mnie.
- Co? - zapytał.
- Nic. - odpowiedziałam - chodźmy już.
Wstałam. Na szczęście byliśmy już blisko mojej jaskini.
- To tu? - zapytał Kasim.
- Aha. Tu mieszkam. Jak będziesz miał czas to wpadnij.
- To cześć! - powiedział i już go nie było.
- Pa! - zawołałam za nim, a wiatr poniósł moje słowa. Promienie słońca grzały moją twarz. Popatrzyłam na niebo i stwierdziłam, że mamy piękny dzień. Poszłam się przejść na spacer, nawet wymyśliłam sobie że pójdę nad rzekę, jednak kiedy tam doszłam ktoś już tam siedział.
- Cześć! - zawołałam. - Nie przeszkadzam ci?

(dokończy ktoś?)

Od Amery c.d Blue



- To pytanie-powiedziałam- Jasne że tak.
Zanurkowałam i zaczełam płynac w strone brzegu. Użyłam ognia zeby sztbciej tam dotrzeć. Spojrzałam do tyłu za mną był Blue. Wyskoczyłam powietrzem wysuszajac futro. Machnęłam skrzydłami i po chwili była juz na górze.
-Wspaniała zabawa-powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na wspinajacego sie Blue. Podeszłam do krawedzi gdzie wspinał sie Blue. Dmuchnełam powietrzem w niego z całej siły. Jego małe tornado które go podtrzymywało spadło. Zaśmiałam sie triumfalnie. Odeszłam szybkim krokiem od krawedzi i spojrzałam na wspaniała zjeżdżalnie. Po chwili Blue stał obok mnie. Smiałam sie z niego bez przerwy. Wspoczyłam do wody i zaczełam zjeżdżać. Używałam mocy aby ta jazda była jeszcze bardziej niesamowita. Po kolejnych i kolejnych zjazdach usidłam na brzegu. Otrzepałam sie z wody i spojrzałam na wrecz prażace słońce. Uśmiechnęłam sie. Taka pogoda była wspaniała.
-To co teraz/-zapytałam gdy zjeżdżalnia zniknęła.

(Blue?)

niedziela, 6 stycznia 2013

Od Blue c.d Amery


Szukałem jej wzrokiem, ale nigdzie jej nie było. Tylko rybki, koralowce i… zaraz… Rybki!! Amera mówiła, że ma moc zmiennokształtności. Zacząłem jej szukać, ale bez skutku. Każda rybka mogła być nią. Już miałem zrezygnować, gdy nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Zatrzymałem się, a rybki zaczęły krążyć wokół mnie. Zamknąłem oczy i skupiłem się. „Hehehe jestem tuż przed twoim nosem Blue!!” usłyszałem jej myśli i zobaczyłem siebie jej oczami. Rzeczywiście, pływała koło mojej głowy naśmiewając się w myślach i świetnie się bawiąc. Otworzyłem gwałtownie oczy i z wielką szybkością i delikatnością złapałem rybkę-Amerę za płetwę i uśmiechnąłem się triumfalnie. Wypłynąłem na powierzchnię cały czas delikatnie trzymając ją za płetwę.
- Mam cię mała. Mnie nie nabierzesz tak łatwo. – powiedziałem i uśmiechnąłem się. Powietrze lekko zafalowało i po chwili trzymałem już przemienioną Amerę za łapę. Zaśmiała się.
- Jak to zrobiłeś? – spytała lekko zaskoczona. W odpowiedzi dotknąłem wymownie swojej skroni.
- Mam swoje sposoby. – powiedziałem. – Chcesz zjechać jeszcze raz?

<Amera?>

Od Amery c.d Blue



Spojrzałam na ogromna zjeżdżalnie. Była wspania i ogromna. Chciałm tylk się na niej przejechać. Jesli to była ta niespodzianka to jest super a jeśli ona jest jeszcze lepsza to nie moge się jej doczekac. Zauważyłam że Blue wspina sie na sama góre. Miał moc wody wiec to jego żywioł. Uśmiechnęłam sie od ucha do ucha i machnęłam pare razy skrzydłami. Szybkim susem poleciałam na zjeżdżalnie. Po chwili byłam już na górze. Spojrzłam zafascynowana w dół. Była ogromna i może niebezpieczna ale ja kochałam adrenaline wiec szybkm krokiem ustałam na krawedzi. W pojej grzywce poczułam powiew wiatru. Tego właśnie uczucia brakowało mi od dawna. Poczułąm jak ktoś mnie pcha.Nie zdarzyłam sie dowrócić a już byłam w wodzie. Gdy zacżłema płynąc po mnie wskoczył Blue. Zaśmiałam sie i wytworzyłam palniki ognia. Przyśpieszyły mnie tak ze straciłam już Blue z widoku. Wsłuchałam sie w odgłosy zjeżdżalni. Szum spadajacej z szybkościa wody i szelest palacego sie wśród wody ognia dawały we mnie ogromna równowage. Choc miłam ogień to lubiłam wode. Była wspaniała a najbardziej lubiłąm nurkować. Te stworzenia pod woda były słodkie. Małe bezbronne rybi a niekiedy nawed rekiny które tez miałam okazje podziwiać. Równowaga przytrzymywała mnie jeszcze z tym światem. Gdyby nie ona dawno by mnie tu nie było.Właśnie dlatego czesto zostawałm sama żeby sie wyciszyć i wiedzieć że napewno mam w sobie równowage. Spojrzłam na zbliżajacy się doł. Gdy była przykrańcu uderzyłam skrzydłami przez co do wody wpadłam jeszcze dalej. Gdy sie wynurzyłąm zaśmiałam sie. Zorientowłam się dzieki mocy że już zaraz Blue też tutaj bedzie. Miałam plan jak go zmylic i pokazać moja moc zmiennokształtności. Wytworzyłam kule powietrza i zanurkowałam.Kochałm to i nauczyłam sie szybko pływać. Dzieki zmiennokształtności zmieniłam sie w rybke.Byłam bial i miałam zielone szlaczki. Uśmiechnełam sie a moja kula powietrza znikła bo już jej nie potrzebowałam. Blue wleciał do wody z wielkim chlapnieciem. Podłlynełam koło niego i zaczłema krązyć. Pomachalam mu płetwa i odpłynełam do innych rybek. On mnie nie rozpoznał czyliplan sie udał.

(Blue?)

Od Blue c.d Amery



Spojrzałem na słoneczne niebo. Nie było ani jednej chmurki, choć było trochę chłodno.
- Niezły dziś dzień. Zbliża się wiosna. – powiedziałem.
- Noo… fajnie. – powiedziała Amera, a ja miałem ochotę walnąć się po łbie. Gadałem o pogodzie! Ludzie, z takiego idioty i nudziarza jak ja to po prostu ze świecą szukać. Poważnie.
- Gdzie byłeś? Wszędzie cię szukałam. – zaczęła Amera lekko zrzędliwie. Uśmiechnąłem się jak chochlik.
- To moja mała słodka tajemnica. – powiedziałem, a Amera zaczęła mi się badawczo przyglądać. Widać było, że jest strasznie ciekawa, a o to mi właśnie chodziło.
- Powiedz… - poprosiła a ja pokręciłem głową z chytrym uśmieszkiem na ustach. Wiem, że będzie próbowała odszukać to miejsce swoją mocą, ale ja znałem sztuczkę jak oszukać tę moc. Tajemnica pozostała tajemnicą.
- Chodźmy gdzieś, a może ci powiem gdzie byłem jak będziesz grzeczna. – powiedziałem, a ona żachnęła się lekko. Ale poszła za mną. Zaprowadziłem ją nad Wodospad Życia. Usiadłem i zacząłem się wpatrywać w wodę. Amera usiadła obok mnie i zaczęła mi się przyglądać.
- Co ty?... – zaczęła, ale jej przerwałem.
- Ciii… - dalej się wpatrywałem w wodę, aż nagle wystrzeliła z niej wielka góra z ogromną zjeżdżalnią. Amera patrzyła na nią z osłupieniem.
- Czas na małą frajdę. – powiedziałem z uśmieszkiem i za pomocą wody wszedłem na sam szczyt.

<Amera? :P>

sobota, 5 stycznia 2013

Od Amery c.d Blue



Odeszłam do swojej jaskini. Była na obrzeżach wszystkich jaskiń wiec miałam kawałek drogi. Lubiłam spokój i samotnosc wiec ta jaskinia była idealna. Średnia wilkoscia ,na obrzeżach i nisko sklepiona. Szłam spokojnym krokiem co jakis czas wstrzymujac oddech. Słyszłam wtedy bicie mojego serca. Gdy znów nabrałam powietrza wsuchiwałam sie w odgłosy lasu. W oddali wycie wilków z innych watah, blizej słychać było sowy, jedzace i piszczace myszki oraz sprytne ale i płochliwe jelenie. Te odgłosy uspokajały mnie i bardzo je lubiłam. Kochałam miejsca gdzie nie było zbyt dużo wilków i gdzie można wsłuchać sie w przyrode. W pewnym momencie ustałam i wsłuchałam się w spektakl leśny. Nagle usłyszłąm zerwanie się sowy, pisk uciekajacej myszy,chyt i znów szelest skrzydeł. "Polowanie" pomyślałam i zrobiło mi sie dobrze. Wznowiłam mój krok do domu. Myślałam cały czas o dźwiękowym akatu. Nie widziałam co sie tam działo ale dzieki odgłosom mogłam zgadywać. Życie bylo jak krag. Jelen zjadła trawe a wilk jelenia. Ale kto wilka? sama nie wiedziłam. Przecierz nie jesteśmy najwieksi wiec od razu przyszli mi do głowy ludzie. Tylko oni nam się naprzykrzali ale wedłóg mnie byli dobrzy. Miałam z nimi kontakt wiec wiedziłąm jak trzeba sie zachowywać aby nic ci nie zrobili. Choc byli ludzi ektórzy niewazne co zrobiłaś i tak by ciebie zabił. Myslałam nad tym długo aż wrescie dotarłam do jaskini.
Weszłam szybkim krokiem od razu rozpalajac ognisko. Spojrzałam na rysunki na ścianie. Narysowane przez człowieka co mnie strasznie interesowało. Podeszłam do nich i spogladałam nie odrywajac wzroku. Chciałam zrozumiec co jest narysowane ale nie umiałam wyjaśnic. Wyniały na tej ścianie wilki które walczyły z ludźmi. Ludzie byli uzbrojeni we włócznie. Pokreciłam głową i wróciłam na posłanie. Wiedziałam dużo o ludziach ponieważ kiedyś wśród nich mieszkałam. Zamknęłam oczy a ogień zgasł.

-----------Nastepny Dnień--------------------

Wstałam z samego rana spogladajac od razu na rysunki. Nie chciałam ich zmazywać ani nawed ruszać. Rozejrzałam sie wokół na inne rzeczy. Na szafce którą miałam w rogu pod malowana sciana stały ksiązki o ludziach. Interesowałam się nimi juz od poczatku mojego życia. Ale nie bede prawic o moim życiu bo to inny rozdział. Napiłam sie wody która miałam w małym naczyniu. Gdy tylko poczułam głód od razu bez namysłu poszłam na polowanie. Wybiegłam przed jaskinie. usiadłam i wsuchałam sie w odgłosy przyrody. Po chwili znałam lokalizacje dorodnego jelenia. Szybkim truchtem wbiegłam w las. Zobaczyłam jelenia choc nie był dorosły to i tak był spory. Ukryłam się zza krzakiem i gdy był czas wyskoczyłamzabijajac go jednym zacieciem. Szybko go zjadłam i zaczełam sie kierować w strone jaskini Blue. W drodze zahaczyłam o jezioro. Musiałam się umyc albo przynajmnie łapy. Bo było całe w krwi. Gdy juz dotarłam do jaskini Blue zapukałam jednak nikt się nie odezwał. Zajrzłam do środka, nikogo nie było. Zaczełam wiec go szukać. Chodziłam po terenach watahy szukajac go. Nie widziałam go nigdzie. Usiadłam i nagle wpadł na mnie właśnie on.
- O cześc-powitałam sie radośnie.
-Cześć-odparł

(Blue?)

piątek, 4 stycznia 2013

Od Blue c.d Amery



Uśmiechnąłem się i spojrzałem na niebo. Była pełnia. Zawyłem do księżyca. Po chwili Amera dołączyła do mnie i po chwili usłyszeliśmy w oddali inne wilki z watahy.
- Nie ma to jak małe polowanko o północy. – powiedziałem, gdy przestaliśmy wyć. Amera uśmiechnęła się, a jej zęby błysnęły w ciemności.
- No. Dobra, jedzmy już bo zaraz umrę z głodu. – powiedziała i rzuciliśmy się na jelenia. Był pyszny. Przyjemnie napełnił mój pusty żołądek.
Po zjedzeniu jelenia wróciliśmy do jaskini Amery. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle moje towarzyszka ziewnęła. Uśmiechnąłem się krzywo.
- Coś ten dzień za szybko się skończył. – powiedziałem kwaśno.
- No… - odparła zmęczona.
- To może już pójdę… Do jutra Amero… - powiedziałem i odwróciłem się idąc w stronę swojej jaskini.

<Amera?>

Od Neferet c.d Izi'ego


Pocałowałam go. To było wspaniałe. Kolacja była przepyszna, a gdy zobaczyłam domek, po prostu skamieniałam. Był cały pomalowany na piękny, zielony kolor, dzięki czemu wtapiał się w drzewa. Stał obok wielkiej skały i jakby się w nią „wtulał” Po prostu bajka!
- Jakie to piękne. – powiedziałam i przytuliłam go mocno. Uśmiechnął się. Ikari zaczęła latać wokół nas, a potem wskoczyła do strumyczka, który płynął obok domku. Zaśmiałam się i skierowałam się z Izim w stronę chatki. Pchnęłam drewniane drzwi i zobaczyłam błękitny korytarz, a po jego bokach kilka pokoi. Pierwszy to było laboratorium, drugi kuchnia, trzeci sypialnie, a kolejny to mały, ale bardzo przytulny salonik. Nie mieściło mi się to w głowie. Izi zbudował dla nas dom! I to jeszcze jaki! Chyba czytał mi w myślach, bo to było spełnienie moich marzeń.
- Kocham cię. A ten domek jest przepiękny. – powiedziałam i pocałowałam go. Byłam w niebie.

<Izi dokończ>

czwartek, 3 stycznia 2013

Od Amery-c.d Blue


-Nie wiem-powiedziałam i spojrzałam na zewnatrz. Jeszcze był śnieg ale juz nie padał raczej sie topił. Zwierzyna powoli wracała na tereny. Ucieszyłąm sie z tego powodu. Wrescie mogłam porzadnie zapolować tak jak każdy wilk. Uwielbiałam polowanie bo wtedy czułam ze żyje. Czesto biegałam za zwierzyna nawed nie wiedzac gdzie.
-To moze na powolanie?-zapytałam ciągle o tym myślac. Zrobiłam sie głoda i zaczeło mi burczeć w brzuchu. Czekałam na odpowiedź. Zaczełam sie troche niecierpliwić.
-Tak-odpowiedział po chwili namysłu. Stałam wic szybko i wynurzyłam siez jaskini. Zaczerpnęłam świerzego powietrza. Spojrzałam na las i zaczęłma biec. Blue równierza zaczał biec. Byliśmy niedaleko lasu. Zatrzymałam sie i wyczułam trop zwierzyny. Uśmiechnełam sie sama do siebie i zaczęłam sie kierowac w tamta strone. Na horyzoncie zobaczyłam stadko jeleni. razem z Blue bieglismy na nie. Odgoniliśmy najwieksza sztuczke i jak jeden organizm zaatakowaliśmy. Biegłam majac wiatr we włosach. Po chwili staliśmy nad martwym ciałem jelenia. Uśmiechnęłam się do niego.

(Blue?)

Kartki

Promocja Kartek świątecznych dobiegła do Końca. Pieniądze w postaci 40a. Klara i Hinoya dostaję misie. 

Ps. Nowe konkursy niebawem...


Gaja-
BulwanekAsia

Do Izi'ego c.d Neferet

-Choć ale zamknij oczy. - Powiedziałem czule. 
-Dobrze. - odpowiedziała spokojnie Neferet. Przygotowałem dla niej niespodziankę w Alei Zakochanych. Zaprowadziłem ją w wyznaczone miejsce.
-Nie podglądaj. Jeszcze chwila. - powiedziałem odkrywając niespodziankę.
-Izi. Przygotowałeś Kolację. - Patrząc sie na ,,Kolację" którą przygotowałem. Zza drzewem pojawiła się Ikari.
-Przygotowywałem to wcześniej. Nie zdążyłem ci tego pokazać.
-Izi bardzo fajnie to zrobiłeś. - Powiedziała całując mnie w policzek. - A Ikari co tu robi.
-Obok zrobiłem jej taki ,,Domek"
-Teraz dziękuje ci za wszystko..


(Neferet dokończ)

środa, 2 stycznia 2013

Od Blue c.d Amery


Zamyśliłem się przez chwilę.
- Władam nad wodą i cieniem. Kiedy chcę potrafię też czytać w myślach, ale używam tego tylko w ostateczności. – powiedziałem, a Amera zrobiła trochę dziwną minę. – Ogólnie jestem artystą; rysuję, maluję śpiewam i gram, ogólnie wszystkiego po trochu. Słucham ciężkiej muzyki czyli rocka, hard rocka i metalu. Lubię cień i wodę, ale nie mam też nic przeciwko ogniu. – powiedziałem, a Amera uśmiechnęła się lekko. – Cóż… nie lubię bardzo niskiej temperatury i muzyki klasycznej… to chyba wszystko… - powiedziałem.
- A pokażesz jakieś sztuczki? – powiedziała z przekąsem Amera, celowo mnie naśladując. Uśmiechnąłem się zadziornie i zmieniłem się w cień. Potem „przyczepiłem” się do cienia Amery, dzięki czemu sprawiałem, że jej cień wraz ze mną się ruszają, podczas gdy Amera siedziała w miejscu.
- Fajnie! Pokaż coś jeszcze! – powiedziała uśmiechnięta. Zmieniłem się z powrotem w siebie i podszedłem do ogniska. Chuchnąłem lekko i odsunąłem się, by nie zasłaniać jej widoku. Ogień najpierw zrobił się niebieski, potem znieruchomiał, a na koniec zmienił się w lód.
- Jak ty to zrobiłeś? – powiedziała zaskoczona i przyjrzała się bliżej zamrożonemu teraz płomieniowi.
- Magia… - szepnąłem tajemniczo, ale szeroko uśmiechnięty. Rzuciła mi rozbawione spojrzenie. – To co teraz chcesz robić? – spytałem.

<Amera? >