Patrzyłem na nią jak się zwija z bólu. Nagle usłyszałem jego głos. Wrócił.
- Shi. Mówiłem, żebyś zostawił ją w spokoju. – warknąłem. Podszedłem bliżej Amery, ale zaczęła miotać płomieniami. Zakląłem i zmieniłem się w ciemność, unikając ognia. Gdy byłem już dość blisko, zmieniłem się z powrotem w siebie i położyłem łapę na czole wadery.
- Watashi.* – powiedziałem i przejąłem na siebie jej ból. Zamknąłem na chwilę oczy, ale potem zacisnąłem zęby i wstałem. „Co ty robisz?!” krzyknęła śmierć.
- To, czego mnie nauczyłeś. – powiedziałem z trudem. Amera teraz leżała ciężko dysząc i patrząc na mnie. Wstrzymałem oddech i po chwili wypuściłem głośno powietrze. Ból zelżał. Nadal mnie od niego mroczyło, ale do bólu jestem przyzwyczajony. Wychowałem się na nim. Zrobiłem tak jeszcze ze dwa razy, póki ból całkiem nie zniknął. Ledwo trzymałem się na nogach. Rozłożyłem lekko skrzydła dla równowagi. Podszedłem powoli do Amery.
- Żyjesz? – jęknąłem.
<Amera?>
*Watashi - Jap. ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz