czwartek, 31 stycznia 2013

Od Amery c.d Shinu


Szłam obok niego spogldajac co jakis czas.Nie lubiłam mieć przysłóg. ale... uratował mnie dwa razy przed kimś przed kim nie umiem sie bronic. Jednak słowo przysługa źle mi sie kojarzyło i dlatego nie lubiłam mieć przysług u nikogo. Westchnełam. nie mogłam sie wywinać a nawed nie chciałam. Pomógł mi i byłam mu to wdzieczna. Zrobił cos dla mnie...co nadal mnei dziwiło. Gdy bylismy obok jaskiń skreciłam do swojej. Bezsłowa pozegnania...bez niczego. Nie chicłam mu psuć i tak juz zepsutego humoru. Zszłam powli patrzac w ziemie. Moja jasnia była na końcu. Na samym. Uśmiechnełams ie gdy do niej dotarłam. Na dworze zapała juz ciemnosc. Nie rozpalałam ogniska. Weszłam kładac sie tylko na posłaniu. Zasnełam lekkim snem.


*******Nastepny dzień*******
Przetarałam oczy łapa. Chciałm mieć juz ta przysługe za soba ..gdzieś daleko. Zjadłam resztki zapasów. W niezbyt dobrym humorze wyszłam na zewnatrz. Nobaczyłam Shinu. On tez mnie zauważył. Westchnełam.

(Shinu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz