Spojrzałem na odchodzącą do swojej jaskini Amerę i westchnąłem ciężko. Zaczynałem się o nią martwić. Wróciłem do siebie i położyłem się na posłaniu. Nie mogłem jednak zasnąć. Za dużo rzeczy się dzisiaj wydarzyło, za dużo myśli chodziło mi po głowie. Z ciężkim sercem wyszedłem w ciemną nic i poszedłem nad wodę. Ona mnie zawsze uspokajała i pozwalała oczyścić głowę z natłoku zbędnych myśli.
„Co ja mam z nią zrobić…? Nie wiem, chyba się w niej zakochałem, ale… nie wiem, co ona czuje, jest taka skryta… A na dodatek coś jej zagraża. Martwię się o nią…” takie myśli krążyły mi po głowie. Nie wytrzymałem i wskoczyłem do wody. Stworzyłem sobie z magii bańkę wodną, w której mogłem oddychać. Położyłem się na glonach na dnie i zamknąłem oczy. Odpłynąłem w płytki sen…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* Następnego dnia ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Obudził mnie plusk wody. Był świt. Spojrzałem w górę, na jaśniejącą taflę wody i ujrzałem wilka, pływającego po powierzchni. Po chwili zaczął nurkować. To była Amera. Zobaczyła mnie, a jej oczy się rozszerzyły. Wynurzyliśmy się.
- Co ty tu robisz? – spytała.
- Spałem. – odparłem ziewając. – A ty co tu robisz?
<Amera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz