sobota, 12 stycznia 2013

Od Amery c.d Blue


Spojrzałam na górke z gliny. Chciałm podejść ale Blue mi nie pozwolił. Poszedł na pierwszy ogień. Spogladłam z zaciekawieniem. Nie chciłam zeby coś mu sie stało a to była pierwsza osoba na której mi zależało. Usidłam i zaczełam nasłuchiwac. Nic jednak nie usłyszłam oprócz odłosów natury. Nie czułam zagrożenia ale nadal nie byłam pewna. Blue okrażył całą góre z gliny. Podszedł do mnie i zaczał zdziwiony.
-Nic tu nie ma-odparł. Spojrzałam na niego niedowierzajac.
-Nigdy sie nie pomyliłam. Nigdy-w głowie wciaż brzmiało mi słowo nigdy. Podeszłam do góry. Spogldałam na nią zdenerwowana. Uderzyłam w nia z całej siły. Nagle zaczeła sie trzaść. Spod miejsca gdzie uderzyłam wyłoniła sie głowa pumy. Odłusnełam sie gwałtownie. Przestraszyłam sie jak nigdy. Na poczatku oboje podchodzilismy do niej nie dajac sie złapać ani nawed dotknąc. Po chwili puma wypełzła z góry glizy. Ustała nad nami i warkneła zaciecie.
-Uciekaj-powiedziałam nie ruszajac sie.
-Co? Nigdy-odparł dumnie. Szturchnełam go.
-Już !-wrzasnełam. puma rzuciła sie na mnie. uderzyłam ogniem osłaniajac Blue. Zwierze padło o 5 metrów dalej. Zciełam je z nóg wysyłajac fale powietrza, której nawed ona by nie przebiła. Blue odbiegł na bezpieczna odległość. Puma uderzyła mnie łapa. Padłam na ziemie i rana na łapie. Nie mogłam na nią ustać. Walnełam połączeniem ognia i powietrza. Puma odskoczyła. Byłam zmeczona ale nigdy bym sie nie poddała. Walka trawała w najlepsze. Nie patrzałam na rany tylko na ochrone. Nigdy nie zostawilam swoich. Po długiej walce trafiłam w pume ogniem. Zaskomlała z bólu. Odbiegła kawałek i padła na ziemie martwa. Ucieszyłam sie jak nigdy. ugasiłam ogień i oparłam sie o drzewo. Byłam wykończona.
-Blue-wyszeptałam widzac niewyraźnie jego posture.
-Amera. Nic ci nie jest?-zapytałm a w jego głosie słychać było zmartwienie. Nie miałam siły odpowiadać. Usmiechenłam sie i zemdlałam. Cuzłam jak trace krew z łapy. Pozostało czekac.

(Blue?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz