Milczenie przytłaczało cały las. Cicha rozprzestrzeniała sie na całe
terany. Nawed najmniejszy ptaszek nie chciał zaśpiewać. Tą głucha cisze
przerwał mój psychopatyczny śmiech. Znów wszysto zaczeło życia a ja
zamilkłam wstajac na równe łapy. Blue patrzał na mnie dziwnie.
-To nie takie proste-szepnęłam.
-Jak to?-zdziwił sie mój towarzysz.
-Śmiertelnicy nie maja z nimi szans. Oni sa zbyt silni-wytłumaczyłam.
-Czyli ty...-przerwałam mu jego wypowiedz
-Nie jestem śmiertelnikiem. Jestem na pół bogiem a wpół normalnym
wilkiem. Moja matka była zwyczjną wilczyca wody za to mój ojciec bogiem
muzyki. Urodziłam sie z charatkterem trze żywiołow, które z każdy, dniem
były silniejsze. Jednak tylko jeden z nich podbił sie nad wszystko. To
była moc ciemnosci. Też zywioł zaczał mnie zmieniać i panowac nade mną.
Nie mogac sie powstrzymać zaczełam zabijac. Dołaczyłam do małej watahy,
która wykożysywała mnie jako broń. Pomagałam im pod warunkiem ze nie
zabiją mojego brata ,które spotkałam w drodze. Oni się zgodzili ale
pewnego dnia i tak to uczynili. Nie mogac tego wybaczyć. Zabiłam ich.
Nikt mnie nie lubił bo byłam postrachem, botem zawarłam pakt ze śmiercią
na mocy którego moc ciemności została zmniejszona do minimum a moce
ognia i powietrza powiekszone przez co miałam równowage w ciele.
Chciałam zerwac pakt ponieważ tak jak wataha śmierc wykorzystuje mnie
jednak nie moge. Jesli to zrobie albo umre, albo zmienie sie w zła osobe
bo cienność na zawsze nademna zapanuje i jest tyci tyci szansa ze nic
sie nie zmieni bo powietrze i ogien wezmą we mnie góre.-znów potok moich
słów nie miał końca.
(Blue?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz