Patrzyłem na nią z
kamienną twarzą. Miała spuszczony wzrok i cała była jakaś przygnębiona. Po
chwili wahania położyłem jej łapę na ramieniu.
- Nie martw się. Nie
pozwolę im cię zabrać – powiedziałem miękko. Spojrzała na mnie.
- Wierzysz mi?
- Pewnie, że tak. To
widać. Nie musisz się obawiać. Pomogę ci.
<Amera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz