Latałem nad nim, ciskając
kulami cienia i zwracając na siebie jego uwagę i wściekłość.
- Wiesz, że mnie nie
powstrzymasz, Shinu! Jestem silniejszy! – wrzasnął atakując mnie. Zrobiłem
unik.
- Co jak co, ale głupi to ja, w
przeciwieństwie do ciebie, nie jestem. – odparowałem. Ryknął z wściekłości i
cisnął we mnie kulą cienia. Tym razem nie zdążyłem zrobić uniku. Uderzyła mnie
w bok odpychając do tyłu tak, że uderzyłem w drzewo. Spadłem na ziemię z
jękiem. Z boku ciekła mi krew. Syknąłem cicho i znów, obolały wzbiłem się w
powietrze. Nie czułem już obecności Amery. Czas to skończyć. Podleciałem do
niego jak najbliżej markując i unikając jego ciosów.
- Shinu. – powiedziałem. Shi
zniknął z hukiem. Westchnąłem cicho i wylądowałem ciężko na ziemi. – Kansō –
szepnąłem. „Już możesz wracać, zniknął…”
szepnąłem w myślach wyczerpany. Usiadłem opierając się o ścianę jaskini i
przyłożyłem łapę do mokrego od czarnej krwi boku.
<Amera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz