piątek, 21 grudnia 2012
Od Rose do Eliot
Ze zdziwieniem wpatrywałam się w szkło w mojej łapie. Po cichu wyszeptałam zaklęcie przeciwbólowe, a Eliot leczyła moją łapę. Słyszałam tylko jej szeptanie pod nosem. Większość wypowiadanych zaklęć była dla mnie nowa, choć były i takie które znałam.
- To jest zrobione z Kwiatu Lubczyka? - zapytałam, kiedy Szamanka nakładała okład na moją łapę.
- Tak, skąd wiedziałaś? - zapytała Eliot nie kryjąc zdziwienia.
- Mówiłam ci, trochę znam się na leczeniu. Umiem robić taki okład.
- To dobrze...o! Zobacz, z twoją łapą już wszystko w porządku. Potrzymaj jeszcze ten okład do końca i zmieniaj...
-... co trzy godziny. Tak, wiem.
- Widzę, że nie jest ci potrzebna moja pomoc.
- Nie, oczywiście że jest. Bez ciebie moja łapa nie byłaby uleczona tak szybko. Wprawdzie znam się trochę na zielarstwie, ale do ciebie troszkę mi daleko. Dziękuję - powiedziałam. - A co to za wywary. - spytałam, wskazując półkę pełną dziwnych eliksirów,
(Eliot?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz