Spałem. Nagle obudziło mnie poczucie niebezpieczeństwa. Wezwała go. Zerwałem się obnażając kły. W biegu rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze.
- Jak ja go… - mruknąłem
do siebie. Po kilku minutach dotarłem na miejsce. Amera stała niedaleko swojej
jaskini. Otaczała ją ciemność. Wylądowałem tuż przed nią. Chciała coś do mnie
powiedzieć, ale ja uciszyłem ją warknięciem.
<Amera?>