-Nie ma sprawy-zasmiałam sie. Dla mnie było to normalne. Zycie tutaj polegało tylko na zabawie ale maiłąm swoje powody by odejsc. Bycie ksieżniczka nie tylko na tym polega. Usmiechnełams ie do neij jednak na uboczu byłam przygnebiona. Chciałam żeby poznała tak wspaniałąme miejsce ale te przemowy mnie przytłaczały i przypominały mi wszystko.
Nagle naszym oczom ukazłam sie feniks. Ogromny karłowato czerwony feniks. Ikra była spokojna wiec zaczeła co nie było dla mnie dobre,.
-Słucham?-zapytał odważnie. Feniks uderyzł ogniem obok nij. Cofneła sie spłoszona. Stalismy na szczycie karuzeli która zatrzymywał zwierz.
-Amera..-szepneła. Wstałam wzdychajac.
-Na mocy prawa nadanego mi w me pierwsze uodziny nadaje ci prawo głosu-powiedziałam dostojnie ze zmudzeniem na twarzy.
-Doroga ksieżniczko tego kraju,któreg jest znieważane imie przez inne narody chicałem Cie poinfomować iz twoja koleżanak musi opuscić tereny krainy.-odpowiedział.
-Czemu?z-apytałam krótko ale z wyrzutem i desperacja.
-Jets zagrozeniem dla innym
-Sam jesteś dla nich zagorzeniem dla innych. Ona jest miła i jeśli ona idzie to ja też.
-Jak sobie zyczysz ksieżnniczko-wycofał sie. Wsidłam z grymasem z kolejki. Zaczłęam zmierzać ku zakmowi by obgadać to z królem.
(Ikra?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz