Też zacząłem się śmiać.
Podobała mi się ta Amera. Jest szczęśliwa. Dołączyłem do niej. Wyglądaliśmy jak
dwa małe zwariowane szczeniaki. Śmialiśmy się i rzucaliśmy na siebie. Bawiliśmy
się w berka i ukrywaliśmy w kolorowych kwiatach między motylami. Nagle
potknąłem się i upadłem na Amerę.
- Przepraszam, ja… -
zacząłem, ale zapatrzyłem się w jej oczy… Piękne, zielone oczy… Nie myśląc zbyt
wiele, pocałowałem ją. Otworzyłem oczy i wstałem oszołomiony. „Czy ja to
zrobiłem…?!?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz