Stałem z szeroko
otwartymi oczami w jaskini Amery. Oddychałem ciężko, z trudem. W głowie
pulsowało mi od przerażającego bólu. Przez niego nic nie widziałem, ale nie
zwracałem na to uwagi. Wpatrywałem się w waderę.
- Shinu? Co ty tu robisz?
– spytała. Zignorowałem ją.
- Walka odbędzie się, gdy księżyc będzie wspinał się ku zenitowi. –
zacząłem obcym głosem. Nie panowałem nad tym; zostałem opętany lub miałem
wizję. – Krew. Kości. Śmierć… Tylko jedno
z nich wyjdzie żywe. Lecz śmierć zginąć nie może. Pakt zostanie zwieńczony
posoką krwi… Tylko jedno przeżyje… Śmierć nie umiera… - powiedziałem i gwałtownie
powróciłem na ziemię. Zachwiałem się. Osunąłem się po ścianie i dyszałem ciężko.
- Szlag… Co to…? –
Stęknąłem, ale nagle uświadomiłem coś sobie. Ta przepowiednia mówiła wyraźnie,
że Amera zginie. Nie… Zamknąłem wyczerpany oczy. Po raz pierwszy w życiu
zemdlałem z wycieczenia. Chcę Mroku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz