Nie mogłam się doczekać,
aż mu to pokarzę. Odwróciłam się do niego i zatrzymałam.
- Tylko bądźmy cicho, bo
możemy je spłoszyć. – szepnęłam.
- Je? – spytał, a ja
mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Wzięłam go za łapę i pociągnęłam lekko.
Zaczęliśmy się skradać i po chwili zza drzew wyłonił się piękny widok. Była to
wielka polana, na której rosły piękne kwiaty. Nad nimi latały miliony ptaków i
motyli. Ale było tam coś jeszcze… malutkie chochliki kwiatowe. Miały malutkie
filigranowe skrzydełka i całe niebieskie oczy bez białek i źrenic. Latały nisko nad ziemią i wydawały cudowne
śpiewne odgłosy. Zanuciłam razem z nimi i nagle zrobiło się cicho. Nie
przestawałam, aż nagle zaczęły latać wokół nas i pięknie śpiewać. Uśmiechnęłam
się do Nicka.
- Tada.
<Nick?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz